PUBLICYSTYKA POLSKA

Biedne jabłuszka i zły rolnik polski

„Te jabłka to dzieciom trzeba dać w przedszkolach, a nie wysypywać na placu i kierowcom przeszkadzać" - powiedział minister rolnictwa Jan Ardanowski. Panie ministrze pytam gdzie był minister rolnictwa, kiedy w sierpniu i wrześniu ubiegłego roku tysiące ton polskich jabłek, wiśni czy porzeczek leżało w sadach pod drzewami? Jakoś wtedy się Pan nie troszczył o marnotrawstwo jedzenia! Teraz się Pan zrobił tak bardzo empatyczny? 

 W media głównego ścieku zatroskani żurnaliści piszą już  o marnotrawstwie owoców, rozrzuconych w trakcie rolniczego protestu w Warszawie. Ich troska dziwnym zbiegiem okoliczności, niemal zawsze jest tam gdzie powinno być jej jak najmniej.  Oczywiście, żeby nadać większego dramatyzmu i przestawić rolników niemal jak zwyrodnialców mordujących biedna  jabłka, dziennikarz Wirtualnej Polski cytuje wypowiedzi internautów. Te cytowane stronnicze komentarze, pochodzą zazwyczaj od zatroskanych dziewcząt i kobiet w przedziale wieku 15-30 lat, nie mających kompletnie pojęcia o tym co się wokół nich dzieje ale obdarzonych jeszcze większą empatią niż minister Ardanowski.  Zobaczyły czerwone jabłka rozsypane na czarnym asfalcie i dostały spazmów, niczym koreańskie kobiety na wieść o śmierci Kim Ir Sena. Młode panie nie reagowały spazmami, kiedy jesienią te jabłka leżały pod drzewami, bo rząd miał  rolników w miejscu, w którym kończą się plecy. Każdego dnia ludzie wynoszą do śmietników tysiące ton  jedzenia, ale to właśnie te 200 kg jabłek za które rolnik ma płacone dwadzieścia  groszy  choć w sklepach  są po dwa i pół złotego, są powodem do dramatu.

Oczywiście trzeba jakoś tych rolników sponiewierać, bo polski chłop był w historii zawsze od tego, żeby sobie na nim poużywać. To że jest ciemny i głupi to już wiemy, to się przejadło. Mamy przecież nową broń masowego rażenia, którą stosować można jak pokazują polskie realia, niemal na każdą polityczną okazję.  Tą bronią jest posądzenie o reprezentowanie rosyjskich interesów czy działanie na rzecz Putina. Protestujący w stolicy rolnicy są niezadowoleni z kilku powodów. Jednym z nich   jest sytuacja w jednym z najsilniejszych działów polskiego rolnictwa jakim jest sadownictwo. Próbuje się wmawiać społeczeństwu, że utrata rosyjskiego rynku nie ma kompletnie wpływu na ogólna sytuację w całej branży. To oczywiście nieprawda, ponieważ Polska za dużo eksportował do Rosji, żeby tego negatywnie nie odczuć.  Kiedy w ubiegłym roku byłem w Armenii widziałem uprawy, które jak mówią sami Ormianie powstały w Armenii po tym jak Polska obraziła się na handel z Rosją.


Polska nie tylko, że się obraziła w imię solidaryzmu z Ukrainą, to jeszcze zaczęła w imię tego samego solidaryzmu kupować owoce z Ukrainy. Skalę głupoty solidaryzmu z Ukrainą  obrazuje, to że w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, w automacie przy kasach można kupić sobie batoniki Roshen, z zakładów prezydenta Ukrainy. Dodajmy, że prezydent ma swoje zakłady również w Rosji. On nie uznaje solidaryzmu z własnym narodem, natomiast my mamy go mieć choć przecież mamy własny doskonale rozwinięty przemysł wyrobów cukierniczych opierający się na polskich surowcach, z polskich płodów rolnych. Rząd obawia się, że rolnicze protesty przerodzić się mogą w te jakie mają miejsce we Francji. Myślę jednak, że rząd może spać spokojnie, bo w polskim narodzie nie ma solidaryzmu narodowego i nie ma woli walki o poprawę sytuacji  ani narodu jako całości ani nawet poszczególnych grup społecznych.

______________________________________________________________________

LGBT dla Domów Dziecka?


Gazeta Wyborcza próbuje bronić akcji promocji dewiacji w stolicy rozkręconej przez Trzaskowskiego, twierdząc, że to PiS rozpętał nagonkę przeciwko prezydentowi Warszawy. Jej celem jest rzekomo zbijanie kapitału politycznego przez partię rządzącą krajem. Michniki i Środy nie rozumieją albo udają, że nie rozumieją, że nie trzeba być sympatykiem partii Kaczyńskiego, żeby człowieka doprowadzić do szewskiej pasji informacją prezydenta Warszawy, który planuje kilkuletnie dzieci namawiać w szkole do zachowań będących odchyleniami od normy. 

 Ze skali problemu zdałem sobie jednak dopiero sprawę dzięki, koleżance, która podsunęła mi linka do zestawienia instytucji, które poparły pismo z żądaniem odwołania Małopolskiej Kurator Oświaty, która odniosła się do pomysłów prezydenta Warszawy odnośnie promocji środowisk LGBT. Jak się poszpera w zasobach internetowych, to człowiek szybko dostrzega, że umieszczone na liście organizacje są ze sobą powiązane. Co może wydawać się zaskakujące listę otwiera Centrum Żydowskie w Oświęcimiu a następnie jest lawina organizacji feministycznych walczących o prawa dla homoseksualistów i uświadomienie na ich rzecz.

Postanowiłem się wyrywkowo przyjrzeć działalności tych organizacji. Tak trafiłem na organizację Ponton. Grupa Edukatorów Seksualnych przy Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Ku mojemu zaskoczeniu dowiedziałem się z ich strony internetowej, że uświadamiają seksualnie dzieci w szkołach już od wielu lat. Jak mówią działające tam feministki, one chcą tylko aby młodzież miała dostęp do rzetelnej i kompleksowej edukacji.

 Pytam jak wojujące feministki mogą rzetelnie edukować? A kompleksowa edukacja seksualna to również taka, która uczy kilkuletnie dzieci tego, że mogą się masturbować, a chłopcy przebierać w damskie ciuszki? Choć to, że działają sobie swobodnie w szkołach od wielu lat jest już skandaliczne, to w tym wypadku jest jeszcze cała nadzieja w rodzicach, którzy mogą interweniować w obronie własnych deprawowanych w szkole dzieci.

Dużo bardziej skandaliczną i przerażającą rzeczą jest inna kwestia. Otóż przeglądając zasoby kadrowe Grupy Ponton trafiłem na informację, iż jedna z feministycznych edukatorek prowadziła zajęcia „promujących zdrowie” nie tylko w szkołach ale również w Domach Dziecka w Otwocku. To jest dopiero skandal, bo te dzieci bez opieki rodziców i ich reakcji narażone są na homo propagandę bez możliwości nie brania udziału w takich zajęciach.

Dyrektorzy Domów Dziecka, wpuszczający takie grupy na teren podległych im ośrodków powinni tracić pracę w trybie natychmiastowym. Wspomniana wyżej edukatorka praktykowała również w Wydziale Zdrowia Publicznego i Spraw Społecznych Urzędu Miasta Legionowo.

Szkoda, że ta pani zamiast zabierać się za uświadamianie sierot nie wzięła się za uświadomienie Prezydenta Legionowa Romana Smogorzewskiego związanego z PO, który zasłynął z chamskich i seksistowskich komentarzy względem kobiet. Czemu Pani nie wyedukuje tego nieokrzesanego prostaka w zakresie szacunku do kobiet, tylko bierze się Pani za bezbronne dzieci?

Ze strony internetowej Pontonu możemy się też dowiedzieć, że aktualnie „matronuje” on, a właściwie może powinno być „ona Pontona”, wchodzącemu do kin filmowi o nastoletniej dziewczynie, którą czeka „rytuał przejścia” w dorosłe życie w postaci „korekty płci”. Wpis ten zawiera również stosowne hasztagi #transgender #trans #lgbt #edukacjaseksualna #sexeducation #sexed.

To zaledwie fragment z dokonań jednej takiej grupy, a są ich już dziesiątki. Prym wiodą pod tym niechlubnym względem Warszawa, Łódź, Wrocław, Gdańsk i Poznań (przypadek?). Ponton wspierany jest przez Fundację Stefana Batorego oraz Polska Fundacja Dzieci i Młodzieży prowadzonej przez znanego dziennikarza TVP, promującego działania LGBT i biorącego udział w blokadzie Marszu Niepodległości kilka lat temu.

Kto i na jakich zasadach wpuszcza do szkół i domów dziecka takie grupy, głoszące ideologie mogące mieć wpływ na zdrowie psychiczne dzieci?

 12.03.2019 Prawy.pl
____________________________________________________________

Tusk zakochał się w dziewczynie!


Tak, koniec zimy i początek wiosny, to czas kiedy nie tylko szary obywatel może się zakochać. Wiosną jedni politycy zakochują się w Wiośnie co grozi pieczeniem w pewnych okolicach. Inni chcą być nie mniej hardcorowi i kochają się równolegle w dwóch wybrankach. I tak Donald Tusk zakochał się Ukrainie, i to tak samo mocno, jak zakochany jest w Polsce(sic!). 


To nieśmieszne

Ot, można by powiedzieć kochliwy amant, który obdzieli swoją estymą dwie wybranki. Z miłości do nowej wybranki nauczył się jej języka i pozwolił się doktoryzować. Wszystko to byłoby nawet śmieszne, gdyby na Ukrainę pojechał jakiś polski celebryta i na własne konto opowiadał głupoty. Problem w tym, że pojechał tam były polski premier, a aktualnie szef Eurokołchozu i w tych kategoriach podchodząc do jego zachowań oraz publicznych przemyśleń to już nie jest śmieszne.

To groźne

Jeśli uwzględnimy jeszcze, że w swoim przymówieniu w imieniu Polski i Polaków mówił, że   Polska całym sercem dopinguje Ukrainę, w jej drodze do zjednoczenia z UE, to przestaje być nie tylko mało śmiesznie, a zaczyna być groźnie. I tu poczułem się zbulwersowany jakim prawem Tusk mówi za mnie i miliony Polaków, że chcemy Ukrainy w UE? Jak się szybko okazało nie mam prawa jednak czuć się zbulwersowany, bo 75 % moich rodaków popiera przystąpienie Ukrainy do Eurokołchozu. Okazuje się, że nawet sami Ukraińcy nie są, w swojej populacji tak durni i sami nie popierają przystąpienia do UE tak mocno jak chcieliby  tego dla nich Polacy.

 Przez moment pomyślałem sobie, że może to efekt przebiegłości moich rodaków, którzy liczą, że po przystąpieniu do Eurokołchozu tego kijowskiego bardaku, nastąpi jeszcze szybsza erozja i Eurokołchoz się jeszcze szybciej rozpadnie. Niestety Polacy z całego serca życzą przystąpienia Ukrainie do UE, żeby i oni skorzystali  z unijnych benefitów, bo przecież każdy Polak wie, że gdyby nie Unia to w Polsce nie byłoby niczego.

Polak zapłaci

Bo Unia to taki kochany święty Mikołaj rozdaje kaskę za darmola. Tyle dała Polsce, to i dla Ukrainy znajdzie trochę jewro. Większość Polaków nie zdaje sobie sprawy, że już w tej chwili Polska więcej wpłaca na konto Unii niż otrzymuje pomocy. W wypadku przystąpienia Ukrainy do UE, benefity dla Polski zostaną ograniczone do minimum a nasza składka pójdzie na rzecz Ukrainy. Do tej pory znaczącym sponsorem unijnego marnotrawstwa pieniędzy była Wielka Brytania. Teraz po jej rozstaniu się z UE, tym bardziej będziemy ponosić koszty „wyrównywania szans” Ukrainy. Nie oszukujmy się,  Ukraina to worek bez dna, przez który przeleci każda ilość pieniędzy. To kraj większy od któregokolwiek z dotychczasowych członków wspólnoty, a jednocześnie skrajnie zapóźniony cywilizacyjnie, z gigantyczną korupcją, przefiltrowany przez rosyjskie służby specjalne i robiący pod stołem interesy z Rosją, będąc jednocześnie z nią w stanie niewypowiedzianej wojny.

Polacy w roli jeleni

Nikt też nie zastanawia się nad konsekwencjami jakie przyniesie przyłączenie Ukrainy do UE, dla polskiego rolnictwa. Polska w znacznej mierze to kraj stojący na rolnictwie i sektorze rolno-spożywczym. Ukraina po otrzymaniu wsparcia dla rolnictwa zaleje Polskę tanim zbożem, cukrem, olejem słonecznikowym oraz owocami i warzywami. To będzie ogromny cios dla polskiego rolnictwa, które najdotkliwiej odczuje przystąpienie do UE kraju posiadającego połowę najlepszych gleb w Europie. Polska na dużo słabszych glebach jest wstanie wyżywić 80 milionów ludzi posiadając o połowę mniejszą powierzchnię od Ukrainy, więc Ukraina jest wstanie wyżywić delikatnie licząc 200 milionów ludzi. Nie tylko zaleje Polskę tańszym jedzeniem, ale wyprze nas z rynków w UE.

Czy Tusk i inni mu podobni mędrcy polskiej polityki biorą pod uwagę taki scenariusz? Wydaje mi się, że biorą i nie razi ich to, ponieważ to są najemnicy, parający się najbardziej podłymi zajęciami. W imię miłości do Polski zakochują się gwałtownie w Ukrainie miłością bezwarunkową. Tak zakochał się wcześniej w Ukrainie aferzysta, kumpel Tuska  i minister w polskim rządzie Nowak, przyjmując  bez problemu ukraińskie obywatelstwo. Zajął się rzekomo budową dróg na Ukrainie, choć jak donoszą ukraińskie media rzadko bywa widywany w robocie.

Co ciekawe kasę na te drogi temu kumplowi Tuska z naszych podatków przelał PiS. Jakoś nie przeszkadza to  PiS'owi, że z pieniędzy polskich podatników utrzymują kumpla Tuska i aferzystę. Może to dlatego, że tam gdzie zaczyna się dobro Ukrainy, tam dziwnym zbiegiem okoliczności milkną animozje między  wrogimi polskimi plemionami:  Lemingów z niemiecką czarną gapą w tle z jednej strony i Kaczystami, skrzętnie wykonującymi polecenia jankeskiego Pana, z drugiej strony.

fot.: EastNews
__________________________________

O potrzebie wzajemności wobec Izraela


Stanowisko Izraela w sprawie rzekomej współodpowiedzialności Polaków za holokaust, w pełni obnażyło skutki dogadzania Żydom przez okres całej III RP, bo przecież dogadzać zaczęli: Wałęsa, Mazowiecki czy Geremek, a aktualnie sprawującym urząd prezydenta Andrzeju Dudzie, który w Uchu Prezesa wyczekuje pod drzwiami Naczelnika z Żoliborza, ale odnieść można wrażenie że drugie pół życia zajmuje mu stanie w kolejce do Ambasady Izraela.


Czego to w Polsce nie robiono, żeby udobruchać środowiska żydowskie. Pobudowano za grube miliony muzeum żydowskie, przeproszono za Jedwabne, usunięto krzyż ze żwirowiska, doprowadzono do sytuacji w której za spalenie kukły przypominającej rzekomego Żyda otrzymuje się wyrok odsiadki, podczas gdy za śmiertelne przejechanie człowieka na pasach otrzymuje się w wyrok w zawieszeniu...

Ostatnio Sejm przegłosował 100 milionów złotych na rzecz cmentarza żydowskiego w Warszawie. Polacy wielokrotnie mieli okazję usłyszeć od środowisk żydowskich, że antysemityzm mamy wyssany z mlekiem naszych matek. Jak podaje Marek Baliński w swojej książce pt. MSZ Polski czy antypolski?“, w III RP 80% czołowych stanowisk zajmowali ludzie pochodzenia żydowskiego, bez odpowiednich kwalifikacji, a co gorsze bez propolskiego myślenia na czele z Geremkiem, którego Baliński, uważa za szarą eminencję polskiego MSZ. Baliński pisze o nim:

„Warto się przyjrzeć biografii człowieka, który dał podwaliny III RP, i był „wielkim budowniczym” nowych porządków w dyplomacji. Bronisław Geremek miał bardzo dobre, z punktu widzenia architektów nowego porządku świata, pochodzenie klasowe i rasowe. Urodził się w rodzinie łódzkich chasydów, był synem Borucha i Szarcy Lewartow. Ojciec był rabinem. Geremek przeżył okupację, gdyż jego przybrany ojciec Stefan Geremek wyciągnął go z getta i ukrył u polskich chłopów we Wschowie.(…)"

 Jak widać fakt, że kilkanaście tysięcy Żydów mieszkających we współczesnej Polsce zajmuje niewspółmiernie dużo istotnych stanowisk zarówno w polityce i jak i życiu społecznym, w porównaniu do swojego odsetka w całym społeczeństwie, również nie pomogło Polsce, żeby uniknąć ataków ze strony Izraela. Tak samo jak żydowska prasa reprezentowana w Polsce przez takie tytuły jak: Gazeta Wyborcza, NIE, Przekrój, Tygodnik Powszechny, Polityka czy Newsweek a przecież jest też jeszcze TVN czy Radio TOK FM.

Były prezydent Polski, Aleksander Kwaśniewski, przedwczoraj udawał trzeźwego i przez cały dzień pluł jadem twierdząc, że Polacy mają problem z antysemityzmem. Wczoraj jedna z izraelski gazet na pierwszej stronie zamieszcza duży napis po polsku o treści: „Nie zaprzeczycie holokaustu babci“, a następnie z treści artykułu dowiadujemy się, że jakaś żydowska babcia zawsze mówiła swojemu wnukowi czy wnukom, że Polacy byli gorsi od Niemców. To są niebywałe i skandaliczne treści, które godzą w dobre imię Polski i Polaków, która osamotniona zmagać się musiała w 1939 roku z naporem dwóch najliczniejszych armii świata.

Przypomnijmy, że w okresie międzywojennym amerykańscy Żydzi, mimo antysemityzmu Adolfa Hitlera, udzielali mu pożyczek na rozbudowę armii, odmawiając w tym samym czasie pożyczek Polsce, twierdząc że Polska to kraj sezonowy. Po wkroczeniu Armii Czerwonej, wielu Żydów przekazywało informacje radzieckiemu aparatowi terroru, ułatwiając likwidację polskiej inteligencji na Kresach, jak i wszystkich „mundurowych” Polaków. Nie wchodząc w szczegóły, również w okresie stalinowskim aparatem terroru kierowali w Polsce Żydzi. Myślę, że lista rzeczywistych krzywd po naszej stronie jest znacznie dłuższa. Umizgi kolejnych prezydentów RP obchodzących Święto Chanuka niczego nie zmieniły w podejściu tej nacji do Polski i Polaków. Antypolonizmem karmiona jest żydowska młodzież, która daje temu wyraz podczas swoich przyjazdów do Polski, demolując hotele, autobusy i atakując fizycznie obsługę hotelową.

Młodzież izraelska, przed przyjazdem do Polski otrzymuje przekaz, z którego wynika, że Polska to kraj ludzi o wyjątkowo rozwiniętym antysemityzmie, pielęgnowanym w naszym narodzie od wieków.  Jeśli z taką wiedzą wchodzą w dorosłe życie kolejne pokolenia obywateli Izraela, to trudno się potem dziwić ich działaniom, gdy zasiadają w Knesecie, czy przygotowują artykuły prasowe jako dziennikarze.

W sytuacji w jakiej się znaleźliśmy, potrzebna jest konsolidacja możliwie jak najszerszych mas społecznych, celem dania odporu agresywnej polityce propagandowej Izraela. Kraj ten nie daje nam wyboru i zmusza nas do tego, żebyśmy zaczęli mówić na forum międzynarodowym zarówno o współudziale Żydów w holokauście, jak i roli, jaką odegrali w eksterminacji Polaków w latach 1939-1956. Niech świat się dowie, jak było naprawdę. Polska na zasadzie przymilania się Izraelowi na forum ONZ, zarówno za rządów PO jak PiS, negowała zbrodnie Izraela i regularne łamanie prawa, jakie ma miejsce wobec narodu palestyńskiego. Warto również poruszyć wątek rasistowski w społeczeństwie izraelskim, w którym biali Żydzi dyskryminują czarnoskórych Żydów. Polskie władze pod żadnym pozorem nie mogą i nie powinny się uginać pod naporem krytyki Izraela, Niemiec czy Francji w tej sprawie.

Oczywistym jest, że III RP nie jest krajem suwerennym, ale w tym wypadku walczymy o naszą godność, o pamięć tych wszystkich Polaków, którzy z narażeniem życia pomagali Żydom i czasami za tę pomoc byli zabijani przez Niemców wraz z całymi swoimi rodzinami.

02.02.2018
__________________________________________

Intratne interesy Kaczyńskiego. Czyli jak partie wydają nasze pieniądze



Naczelnik z Żoliborza uchodził dotychczas za starego kawalera i pierdołę, co to nawet konta nie ma w banku. Jak się okazało nie ma konta w banku, ponieważ kontroluje cały bank. Klasyczna dezinformacja służb specjalnych polega na mówieniu o swoich słabościach tam, gdzie się jest silnym i udawanie silnego, tam gdzie jest się słabym.
Dotychczas idee tę najpełniej realizowały rosyjskie służby specjalne. Dziś oprócz nich mistrzem tej koncepcji jest prezes Kaczyński. Wielu się głowiło na tym, jak ta pierdoła daje radę przez tyle lat tak skutecznie zarządzać stworzonym przez siebie folwarkiem. Tymczasem ta rzekoma pierdoła ze stoickim spokojem prowadzi rozmowy biznesowe dotyczące znaczących inwestycji. Ujawnione przez Wyborczą materiały miały niczym petarda narobić sporo hałasu i dać światełko nadziei opozycji na obalenie PiS'u w najbliższych wyborach, a Wyborczej się odrodzić dzięki ogłoszeniom i prenumeracie rządowej. Tymczasem efekt może być odwrotny od zamierzonego. Ci, którzy mieli dobre zdanie o PiS'ie i Naczelniku, dalej je będą mieli, a jakiś odsetek tych, którzy uważali go za starego kawalera i pierdołę z kotem u boku,  zmienią teraz zdanie, widząc w nim cwaniaka, który odnajduje się w biznesie. W trakcie rozmów nie używa wulgarnego języka i liczy się z opinią publiczną, czyli zupełnie odwrotnie niż podsłuchiwani politycy PO czy SLD. 
Niestety afera ta obnaża po raz kolejny chore mechanizmy i przypomina o patologii w polskim życiu politycznym, jakim jest dofinansowywanie partii politycznych z budżetu państwa. W partiach większość pieniędzy przekazanych ze Skarbu Państwa nie trafia na cele statutowe partii, lecz kontrolowana jest przez wąskie grupy na samej górze, które, jak widać na przykładzie nagrań z Kaczyńskim, dość swobodnie nimi operują. Uważam, że partie nie powinny być utrzymywane z budżetu państwa. Tak jak możemy przekazać jeden procent naszego podatku na działalność organizacji pozarządowych, tak w wypadku drugiego procenta powinna być możliwość przekazania go przez każdego podatnika na wybraną partię polityczną. Reszta środków, którymi mogą dysponować partie, powinna pochodzić wyłącznie ze składek członkowskich.
Jedynym ugrupowaniem, które na serio potraktowało walkę z nadużyciami finansowymi związanymi z finansowaniem partii politycznych jest środowisko klubu Kukiz 15, które podjęło o niepobieraniu przysługującego mu publicznego dofinansowania, co z pewnością należy do cenić. Paradoksalnie jednak, kiedy kasę biorą wszystkie ugrupowania sejmowe oprócz Kukizowców, ruch ten działa na swoją niekorzyść i osłabia się, bo w trakcie kampanii wyborczych musi walczyć o głosy z ugrupowaniami wydającymi krocie na kampanie medialne, które zazwyczaj przeważają o końcowym sukcesie.
Tak ciężko większości z nas przychodzi zarabianie pieniędzy, z których znaczną część zabiera nam państwo w formie całej gamy podatków, a jednocześnie pozwalamy na okradanie się każdego dnia przez ludzi, którym powierzyliśmy naszą przyszłość. Kiedy patrzę na ilość publicznych pieniędzy wyrzucanych każdego dnia w błoto, rozkradanych, kierowanych na idiotyczne przedsięwzięcia, to myślę sobie, że Polska musi być krajem bogatych, przedsiębiorczych ludzi, okradanych przez własny aparat państwowy. Nasze pieniądze marnotrawią wspomniane partie polityczne, ministerstwa, samorządy, a zwłaszcza powiaty, które są jakimś kuriozum, czy parlament. Marnotrawią je szpitale, służby mundurowe, instytucje rządowe, które często powstały jedynie po to, aby obsadzić w nich na stanowiskach członków rodziny. Pieniądze marnują także spółki skarbu państwa, publiczna telewizja, czy śmieszne projekty unijne. Jeślibyśmy wszystko to zsumowali, okazałoby się, że nasz deficyt budżetowy, który przyczyniał się do wzrostu naszego długu wobec zagranicznych podmiotów, praktycznie by nie istniał.
Rak toczy tkankę narodu, a my przyglądamy się temu biernie, często widzimy nawet tę patologię, stykamy się z nią w codziennym życiu, ale nie reagujemy. Może jednak zacznijmy reagować, nim ktoś „ubogaci” architektonicznie centrum Warszawy wieżowcem za nasze pieniądze? 

_______________________________________

Czy nienawiść można reglamentować?

"Walkę stworzyła natura, nienawiść jest wynalazkiem człowieka" - Karel Čapek. Chyba w myśl zasady, że życie nie znosi pustki śmierć prezydenta Gdańska została wykorzystana do walki z rzekomą nienawiścią niczym przysłowiowy młot na czarownice. Takie momenty dziejowe są idealne do wprowadzania nawet najbardziej idiotycznych tez w życie. Ludzie znajdujący się pod wpływem emocji, traumy, przekonywani o wyjątkowości człowieka, który zginął na skutek zamachu są idealnym tworzywem do urabiania ich. Mało tego, ci którzy zostaną urobieni sami chętnie wezmą udział w próbie urabiania innych.



Ruszył do walki z nienawiścią kwiat zaciężnego rycerstwa postępowego. Jest Jacek Żakowski, jest Adaś Bodnar, rycerz ten specjalizuje się w walce o prawa uciskanej strasznie w Polsce sodomickiej szlachty. Jest też Adaś Michnik, wraz ze swoim pocztem gazetowych giermków oraz wielu innych, usłużnych obcym dworom, pieniaczy i intrygantów. Słowem towarzystwo odliczyło się w komplecie. Liderować im będzie chyba sama wdowa po zmarłym prezydencie, która już wie, że męża zabiła dostępność telewizji w więzieniach. Choć oczywiście argument ten to kompletna bzdura. to powiem, że ja też zawsze byłem za ograniczaniem komfortu więźniom na rzecz pracy. Problem w tym, że w Polsce za poprawą komfortu więźniów były i są środowiska liberalne, w tym te z których wywodził się prezydent Adamowicz (sic!).
Uruchomiony front walki z mową nienawiści pozwoli przykryć ćwierćwiecze złodziejstwa, machlojek, przekrętów i wysługiwania się obcym. Ponadto każdy głos krytyczny przeciwko promocji homoseksualizmu w szkołach, krytyka islamskich czy ukraińskich emigrantów, stanie się również formą mowy nienawiści. Dodajmy faszystowskiej i populistycznej mowy nienawiści, żeby tym samym w pełni oddać dramaturgię i wzmocnić siłę przekazu. Zdelegalizuje się Ruch Narodowy, Młodzież Wszechpolską i każdą inną organizację, która pozwala sobie na krytykę liberalnych trendów. Wszyscy musimy myśleć tak samo i pisać tak samo,wtedy nie będzie nienawiści a w Polsce zapanuje klimat rodem z mitycznej Arkadii.

No właśnie, nienawiść może być faktyczna jak i tylko rzekoma, może być efektem podżegania do niej jak i skutkiem faktycznej niechęci oraz rozczarowania, poczucia zdrady i oszukania. O tym że jest ona w dużej części wykreowana pisałem w ostatnim felietonie, ale przecież są też ludzie autentycznie skrzywdzeni i dotknięci tym co zgotował im los, za sprawą takich, a nie innych decyzji polityków. Teraz pozbawi się ich możliwości wyrażania swojego niezadowolenia. Według mnie nie powinno się w przestrzeni publicznej dopuszczać do wulgaryzacji języka dyskusji i sporów, nie powinno być zgody na groźby i przemoc fizyczną. Natomiast kneblowanie kogoś pod pretekstem mowy nienawiści jest nie do przyjęcia. Na razie jest jeszcze pół biedy, bo rządzi krajem PiS, ale jeśli do władzy wróci to całe „wesołe” towarzystwo, to przysłowiowe palenie czarownic dopiero się zacznie.Nawet krytyka obecności Polski w UE, uznana zostanie za przejaw mowy nienawiści ponieważ jak wiadomo UE, to instytucja z natury prawa, sprawiedliwa, demokratyczna, tolerancyjna i postępowa. Krytykowanie tak szlachetnej instytucji jest tak samo zawistne, jak krytyka zmarłego prezydenta Gdańska czy szefa Orkiestry. 

Na możliwość wdrożenia planu walki z nienawiścią czekają też różnego rodzaju organizacje żyjące z projektów i grantów, których motywem przewodnim jest walka z rzekomymi siłami ciemności. Takie organizacje jak Stowarzyszenie Nigdy Więcej czy fundacje reprezentujące w Polsce interesy innych państw, tylko czekają na łakomy kąsek, który zapewni im byt na kolejne lata. Pójdą do przedszkoli, szkół i na uniwersytety, aby pod płaszczykiem walki z nienawiścią indoktrynować tych, których najłatwiej przesterować.Na przykładzie Związku radzieckiego wiemy, że tak urobione społeczeństwo potrzebuje później kilku dekad, żeby wrócić do rzeczywistego postrzegania świata. Społeczeństwo polskie staje się przemysłową farmą, która ma produkować prawomyślne, konsumpcyjne jednostki.

Publikowany na Prawy.pl 23.012019r.
foto: tamże
____________________________

Jak z podzielonych Polaków zrobili motłoch

Choć wbrew temu jak chciałyby to widzieć środowiska związane z nurtem tzw. totalnej opozycji, mord na prezydencie Gdańska nie był mordem politycznym. Nie zmienia to jednak faktu, że skala antagonizmu na linii PiS – PO sięgnęła zenitu. To właściwy moment, żeby się ocknąć zastanowić nad swoim postępowaniem.

Pomysł na prowadzenie działalności politycznej polegającej na antagonizowaniu sceny
politycznej przywędrował do nas ze światowej mekki marketingu politycznego, którym po II wojnie światowej stały się Stany Zjednoczone. Amerykańscy spece od socjotechniki politycznej doszli do wniosku, że zamiast szukać politycznego porozumienia bardziej opłaci się uprawiać politykę opartą na nieustannej wojnie totalnej, w której nie bierze się jeńców.

Wojna spin doktorów

W Polsce amerykańskimi metodami prowadzenia działalności politycznej na amerykańską modłę zachłysnęli się zwłaszcza spece w sztabie PiS-u i tak nastała era spin doktorów. Kiedy Platforma została zepchnięta do roli opozycji, w przypływie poczucia walki o przetrwanie wyszczerzyła swoje skrajne kły i przystąpiła do bezpardonowej walki. W Polsce jednak, ze względu na zaszłości oraz wspólne korzenie wrogich sobie obozów politycznych, to co w USA, czy w innych państwach udaje się gdzieś przystopować i znaleźć granicę, powstrzymać się nie da.
PO i PiS to przecież dwa odnóża tego samego okrągłostołowego gada. Kiedyś kumple od kielicha i interesów, a dziś wrogowie, którym udało się pobudować sfanatyzowane zaplecze sekciarskich hunwejbinów, gotowych w swoim obłędzie niemal na wszystko. 
Mamy więc Sektę Smoleńską, mamy Sektę Owsiakową, czy inne mniejsze organizmy po obu stronach barykady, szerzące względem siebie jad. Wyznawcy Sekty Smoleńskiej wierzą, że to Tusk i Putin stoją za zamachem w Smoleńsku. Zwolennicy Sekty Owsiakowej zrobili sobie z Orkiestry polityczną grządkę, propagując i wspierając imprezę bardziej na złość Kaczyńskiemu niż dla ideałów, które przyświecają kweście. Zwolennicy Owsiakowego grania twierdzą, że Orkiestra uratowała miliony dzieci w Polsce, a gdyby nie Owsiak, to właściwe służba zdrowia w Polsce by nie istniała.

Sekty jedynej słuszności

Obie sekty głoszą brednie, ale brednie te powtarzane w mediach i na portalach społecznościowych znajdują coraz szersze rzesze zwolenników. Odnoszę wrażenie, że ludzie coraz częściej porzucają logiczne myślenie na rzecz bazowania na zasłyszanych opiniach, które powstają właśnie po to, żeby uraczyć ich zmanipulowanym lepem. Rośnie przepaść w narodzie. Brak szacunku do odmiennych poglądów, rozmów na argumenty. Za to rośnie agresja. Hasło pracy dla narodu i państwa zamienia się na hasło „Śmierć wrogom Ojczyzny”, które miało swoje przesłanie i było potrzebne ale 75 lat temu. Sam doświadczam tej barbaryzacji i agresji.

Kiedy napiszę krytyczny tekst o PO, to słyszę, że jestem przedstawicielem ciemnogrodu, faszystą, ksenofobem itd., kiedy skrytykuję PiS to jestem lemingiem, niemieckim agentem albo ruskim trollem. Większości nie mieści się w głowie, że można mieć własne zdanie i nie być zwolennikiem, ani jednej, ani drugiej partii.

 Dla nich jesteśmy motłochem

Ludzie dali się podzielić i skaczą sobie do gardeł, a politycy obu obozów płynnie zmieniają barwy i przechodząc do obozu wroga, śmiejąc się nam w twarz. Ludzie się kłócą, grożą sobie, złorzeczą, wierząc w teorie jednej czy drugiej strony, a tymczasem właśnie ci, którzy kreują te konflikty, nie mają problemu ze zmianą barw politycznych. Dla nich jesteśmy motłochem, na którym można żerować w myśl hasła: „Naród głupi wszystko kupi”. Dlatego wykorzystuje się ten mord dokonany przez chorego psychicznie człowieka do walki politycznej. Z prezydenta Gdańska robi się męczennika i świętego mimo, że jego życiorys i podejmowane decyzje licują z mianem człowieka mogącego być wzorem do naśladowania.

Czekam kiedy to społeczeństwo dojrzeje do takiej sytuacji jaka ma miejsce obecnie we Francji, założy kamizelki i pogoni to sejmowe towarzystwo, raz na zawsze. Nie dajmy się podzielić, nie dajmy się zwariować. Podzielony naród i rozbite państwo, to idealny prezent dla tych zewnętrznych sił , które chcą na nas żerować, łupić nas i bogacić się naszym kosztem.

______________________________________


Rockowa wywrotka z nihilizmu w wartość

Nasze życie jest fascynujące między innymi z tego powodu, że jego stałą cechą jest... zmienność. Otaczająca nas rzeczywistość podlega nieustannej ewolucji, czego doskonałym przykładem jest chociażby rozwój muzyki rockowej. Kto bowiem przypuszczałby jeszcze 25 lat temu, że muzyka kojarzona z buntem, kontestacją zastanej rzeczywistości, nihilizmem i skandalizowaniem, stanie się z czasem motorem promocji chrześcijaństwa, czy wartości patriotycznych.



Muzyka, czy agitacja?


Rock, który narodził się w USA w połowie XX wieku  z połączenia dwóch nurtów muzyki ludowej:

muzyki contry z muzyką przywiezioną na statkach wiozących czarnoskórych niewolników, która po wielu dekadach dała podstawy najpierw bluesa, a następnie rytm and bluesa. Muzyka ta na przestrzeni półwiecza stała się podstawą narodzin kilkudziesięciu jej stylów, często brzmieniowo bardzo odległych oraz co najmniej kilkunastu subkultur młodzieżowych. Muzyka rockowa dzięki swoim naturalnym korzeniom posiada  swój wymiar społeczny,  stanowiący jeden z elementów jednoczących wspólnotę. Co znamienne, muzyka rockowa obok filmu, telewizji, radia, komputera i internetu, stała się  jednym z najważniejszych zjawisk kulturotwórczych XX w wieku. Kontekst  słowno-tekstowy stał się z czasem ważniejszy nawet od muzyczno-dźwiękowego. Muzyka, kontestując zastaną  rzeczywistość, czasami nawołująca wręcz do rewolucji społecznej stała się istotnym elementem  aktywizacji społeczeństw na różnych polach. Z czasem zaczęła więc pełnić również   funkcję komunikacyjno-agitacyjną,  czyli perswazyjną.


Zły tor i przebudzenie niektórych


Wykonawcy tej muzyki zaczęli  komunikować  treści często o charakterze politycznym, starając się wywrzeć wpływ na słuchaczy poprzez próbę wykreowania u odbiorcy określonej postawy. Muzyka rockowa stała się symbolem protestu przeciwko udziałowi wojsk amerykańskich w wojnie w Wietnamie. Aktywnie przyczyniła się również do upadku komunizmu w Europie Środkowo-Wschodniej, zwłaszcza w Polsce czy Jugosławii. Artyści rockowi i ich fani sabotowali wojnę w Wietnamie czy kontestowali komunizm w Polsce, jednak  nie z pobudek patriotycznych czy religijnych, lecz z powodu potrzeby podważania norm społecznych.


Równolegle wiele zespołów rockowych słynęło ze skandalicznego przekazu, promocji  alkoholu, narkotyków czy rozwiązłości seksualnej. Niektóre style rocka oraz wywodzący się z muzyki rockowej heavy metal, nawiązywały i po dziś dzień niestety nawiązują do okultyzmu czy wprost satanizmu. Kiedy jednak muzyka rockowa wyeksploatowała już wszelkie skandalizujące tematy, najpierw  pojedynczy muzycy, a z czasem całe zespoły zaczęły dostrzegać absurdalność, do której doprowadzili zarówno siebie jak i swoich fanów.


Narkomania, alkoholizm, samobójstwa zarówno wśród muzyków jak i fanów, zbierały swoje żniwo. W Stanach narodził się rock i w Stanach też należy doszukiwać się korzeni chrześcijańskiego rocka, gdzie najpierw pojawili się muzycy, którzy na poszczególnych etapach swoich karier muzycznych odnosili się do tematyki religijnej, a z czasem zaczęły powstawać zespoły, które od początku swojego istnienia wychodziły z chrześcijańskim przekazem.



Żołnierz z elektrycznym wiosłem


W Polsce chrześcijański rock pojawił się w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku.  Wśród najistotniejszych metamorfoz tego okresu należy wymienić postacie taki artystów jak Tomasz Budzyński z zespołu Armia, Dariusz Malejonek z zespołu Izrael, czy Robert Fredrich z zespołu Acid Drinkers. Cała trójka stała się wkrótce ikonami chrześcijańskiego rocka w Polsce. Muzycy ci wywodzili się z ateistycznych rodzin, albo takich w których religia była mało istotnym element codziennego życia. Teraz ochrzczeni, dawali świadectwo swojej wiary zarówno na scenie jak i w życiu prywatnym. I choć spotykali się początkowo z powątpiewaniem czy sceptycyzmem to wkrótce ich działalność muzyczna zaczęła przynosić owoce.


Przypomnijmy chociażby ich poza-rockowy projekt Arka Noego skierowany do dzieci, który zyskał miliony wielbicieli a odnosił się wprost do wartości chrześcijańskich. Innym projektem wspólnym wszystkich trzech wspomnianych wyżej muzyków był zespół rockowy 2 Tm 2, 3, którego nazwa jest przywołaniem cytatu z pisma świętego: "Weź udział w trudach i przeciwnościach jako dobry żołnierz Chrystusa Jezusa", a zespół, wykorzystując różne style muzyki rockowej, śpiewa psalmy i fragmenty Pisma Świętego. Z czasem twórcy ci, oprócz odniesień czysto religijnych zaczęli się angażować w tematykę patriotyczną.



Zadziwiający zwrot


Dariusz Malejonek z córką zaangażowali się w projekt artystyczny pt. "Panny Wyklęte", przywołujący kobiety, zaangażowane w podziemie niepodległościowe, do zbiorowej świadomości. Tomasz Budzyński przywołał w swojej twórczości poezję nieco zapomnianego poety środowiska kulturowego "Sztuka i Naród", który zginął w Powstaniu Warszawskim. No właśnie, artysta i poeta legendarnego zespołu punk rockowego "Armia" śpiewa wiersze polskiego narodowca a przypomnijmy, że muzyka punk rockowa jak i subkultura punk promowała anarchię w każdym obszarze życia zbiorowego i była skrajnie wrogo nastawiona do jakichkolwiek poglądów pronarodowych, czy propaństwowych, utożsamiając je automatycznie z faszyzmem.


Dokonał się więc niesamowity przełom w myśleniu i postrzeganiu rzeczywistości przez tego artystę.

W międzyczasie, wraz z rozwojem chrześcijańskiego rocka, w latach dziewięćdziesiątych zaczął się rozwijać nurt rocka patriotycznego w Polsce, nawiązujący stylistycznie głownie do zespołów z Zachodniej Europy. Podobnie ma się sprawa np. z rosyjskim patriotycznym zespołem "Lube".


Niezwykle ważne zjawisko


Jeszcze na początku XXI wieku takie zespoły jak wrocławska "Twierdza" należały do niszowych i mało znanych. Dziś mamy z jednej strony prawdziwy wysyp takich zespołów, a jednocześnie rośnie błyskawicznie zainteresowanie ich twórczością, głównie pośród polskiej młodzieży. Zespół "Tormentia" śpiewa piosenki noszące takie tytuły jak: 'Wojsko Polskie', 'Westerplatte', czy 'Moja Ojczyzna', zespół Hortynica: 'Mały Powstaniec', 'Zawisza Czarny' czy 'Katyńskie Łzy', z kolei zespół "Contra Mundum", śpiewaja wiersze poetów środowiska Sztuki i Narodu, czy Krzysztofa Kamila Baczyńskiego.


Swoistym ewenementem, obrazującym jak daleko nurt ten się rozwija i rozrasta nie tylko w Polsce, jest węgierski zespół rockowy Hungarica, który w swojej twórczości podkreśla wielowiekowe tradycje przyjaźni polsko-węgierskiej. Hungarica śpiewa zarówno w języku węgierskim jak i polskim, zespół ten wykonuje między innymi "Rotę" - polską pieśń hymniczną i to w języku polskim.


Rozwijają się więc nurty muzyki rockowej, które niosą ze sobą pozytywny przekaz w wymiarze duchowym, docierając tym samym zwłaszcza do młodych ludzi, kształtujących swoją tożsamość. Jest to zjawisko niezwykle cenne i potrzebne. Doskonały przykład na to, że współczesna kultura może ubogacać człowieka.


Arkadiusz Miksa



_____________________________________________________________________


Turecka propaganda w Krakowie


Z oburzeniem i niedowierzaniem przyjąłem informację na temat planów budowy pomnika  upamiętniającego relacje polsko-tureckie, za pomocą którego miano by przedstawić  tureckich żołnierzy pojących konie w Wiśle. Podstawą do takiej formy uczczenia Turcji są z jednej strony działania i udział wojsk osmańskich w walkach na froncie wschodnio-galicyjskim w latach 1916-1917, a z drugiej strony historyczna konstatacja przepowiedni Wernyhory, mówiąca o odrodzeniu Rzeczpospolitej, po tym jak żołnierze tureccy napoją swoje konie w Wiśle.


Rzekomy pomnik miałby stanąć w Krakowie. Przeciwko tej inicjatywie protestuje między innymi Ormiańsko-Polski Komitet Społeczny, który wystosował list w tej sprawie do Prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego, a swój protest zapowiadają kolejne organizacje. Komitet słusznie argumentuje, że kuriozalnym byłoby upamiętnianie żołnierzy Imperium Osmańskiego z okresu I wojny światowej, ponieważ był to czas, w którym armia ta, na polecenie władz tureckich dokonywała masowych zbrodni  na narodzie ormiańskim. Zbrodnia ta przyjęła formę ludobójstwa, na skutek którego zginęło ponad półtora miliona  ludzi, głównie Ormian, ale też chrześcijańskich Asyryjczyków czy Greków.

Turcy próbują wypierać też zbrodnię z własnej świadomości i próbują oddziaływać na opinię światową, by ta nie uznawała tej wstrząsającej zbrodni  za ludobójstwo. Polska podobnie jak kilkanaście innych państw, na szczęście oddała cześć pomordowanym, potępiając zbrodnię i uznając ją za ludobójstwo. Zgody na taki pomnik nie powinno być tym bardziej, że Turcja była wówczas sojusznikiem Niemiec i w imię tego sojuszu ogłosiła dżihad przeciwko państwom Ententy, bez pomocy których nie odrodziłaby  się niepodległa Polska.


Planowany pomnik w Krakowie, to nie jedyny przejaw propagandy tureckiej w Polsce. Turcy od dobrych kilku lat prowadzą w Polsce zręczne działania psychologiczne, mające na celu zjednanie sobie społeczeństwa Polskiego. W 2015 roku z okazji 600-lecia nawiązania stosunków dyplomatycznych pomiędzy Polską a Turcją, na stacji Metro Politechnika w Warszawie, Turcy ufundowali okazały  i rzucający się w oczy mural, który ma podkreślać rzekomą wielowiekową przyjaźń między naszymi narodami. Nie muszę chyba nikomu, kto zna choć trochę historię mówić, że jest to teza nieprawdziwa. Niestety,  każdego dnia tysiące Polaków korzystających z tej stacji metra ma wbijaną do głowy treść o przyjaźni między Polską a Turcją.

Jak potrafią działać tureckie służby specjalne pokazuje przykład niemiecki, gdzie w ubiegłym roku niemieckie służby specjalne ujawniły, że ponad pół tysiąca przybyłych z Turcji nauczycieli języka tureckiego, zamiast uczyć tego języka, zajmowała się agitacją polityczną. W Polsce, pośrednio propagandową działalność na rzecz Turcji, prowadzą polskie władze, które otworzyły się na Turcję i turecką kulturę po zestrzeleniu przez Turcję rosyjskiego bombowca i napiętych z tego powodu relacji między obu państwami . Robiąc na złość Rosji zaczęto na masową skalę puszczać tureckie seriale, z których zdecydowana większość to kiczowate wyciskacze łez, budujące fałszywy obraz współczesnej tureckiej mentalności.

Liczę na opamiętanie się władz Krakowa, które nie powinny sobie pozwalać na stawanie się instrumentem w osiąganiu celów politycznych Turcji. Przypomnę tylko, że gdyby nie Wiktoria Wiedeńska, to być może w Krakowie nie byłby potrzebny pomnik żołnierzy tureckich, ponieważ kwaterowaliby oni w Krakowie na stałe. Apeluję do Państwa, zarówno jako osób indywidualnych, jak i reprezentujących różne organizacje pozarządowe czy instytucje, do wysłania listów do władz Krakowa, z wyrazami oburzenia wobec budowy pomnika o wyżej wymienionym przekazie oraz proszę o  propagowanie tej bulwersującej sprawy za pomocą wszelkich dostępnych środków.

Nie pozwólmy aby nasza przestrzeń publiczna była zawłaszczana przez inicjatywy, których celem jest budowa fałszywego obrazu rzeczywistości kosztem setek tysięcy pomordowanych chrześcijan.


14.02.2018

_______________________________________________________

Smog będzie miał się jeszcze lepiej

W Warszawie jest  więcej samochodów w przeliczeniu na jednego mieszkańca niż w Berlinie, co niesie ze sobą cały szereg następstw. W powszechnej świadomości warszawiaka dotychczas były dwa. Pierwszym był brak miejsc parkingowych, a drugim korki. Teraz  mieszkańcy stolicy po raz pierwszy oficjalnie odczuwają skutki problemu, z którym taki Kraków zmaga się od dłuższego czasu. Tym problemem jest smog, który niesie ze sobą poważne zagrożenie dla życia i zdrowia człowieka.


W garniturach na rowerach

Czy można przeciwdziałać temu niekorzystnemu zjawisku? Oczywiście że można, potrzebna jest tylko zmiana w świadomości społecznej jak i mądre władze zarówno na poziomie centralnym jak i samorządowym.

W świadomości Polaków samochód jest dalej formą prestiżu dlatego w Warszawie, na ludzi korzystających z komunikacji miejskiej w drodze do pracy, patrzy się jak na margines społeczny, którego nie stać na podróżowanie samochodem.



A tymczasem na przykład w takim Wiedniu można zobaczyć  ludzi w garniturach jadących do pracy rowerem, w Londynie zobaczy się ich w metrze, a w Polsce koniecznie trzeba jechać do pracy autem. Poza mentalnością do zmiany komunikacyjnych nawyków nie zachęca na pewno polityka samorządów w zakresie transportu publicznego. W takiej dwumilionowej Warszawie mamy przecież dopiero półtorej nitki metra, podczas gdy w mniejszej o pół miliona mieszkańców Pradze są trzy, a trzy nitki w Warszawie to niezbędne minimum.



Nielogiczna logika samorządowa


Niestety tempo budowy metra w Warszawie nadaje się do księgi Guinnessa. Jakiś czas temu Prezydent Warszawy  Hanna Gronkiewicz-Watz drastycznie podniosła ceny biletów, tłumacząc to potrzebą środków na kolejne inwestycje w transport zbiorowy.  Miało być bardziej komfortowo, szybciej i punktualniej. W rzeczywistości nie jest jednak ani bardziej komfortowo, ani punktualniej ani szybciej. Do tego mamy skomplikowany schemat sprzedaży biletów, kompletnie niezrozumiały dla przyjezdnych jak i dla wielu mieszkańców miasta. Przez ten brak przejrzystości świetnie się mają grasujące watahy kontrolerów, które żerują właśnie na zawiłościach systemu sprzedaży biletów, których ceny najdotkliwiej z resztą dotknęły pasażerów jeżdżących do pracy w stolicy z drugiej strefy, czyli z satelickich miast wokół Warszawy. Warto sobie przy okazji uświadomić, że wokół Warszawy mieszka niemal tyle samo ludzi ile w Warszawie. Wielu z nich przy takich cenach biletów  wybiera dojazd do pracy własnym autem, gdyż koszt jest  niewiele droższy, a nie trzeba stać w przepełnionym autobusie czy tramwaju. W czeskiej Pradze, choć zarobki są wyższe niż w Warszawie, to bilety miesięczne są o 30 % niższe niż w naszej stolicy, a komunikacja dużo bardziej sprawna. Podnoszenie cen biletów przy tak fatalnej infrastrukturze transportu miejskiego na pewno nie ogranicz, ani korków w mieście, ani smogu.



Dlaczego smog się nasili?

Inną przyczyną smogu jest to co spalamy w piecach ogrzewających nasze mieszkania. Oficjalnie, w ramach walki z węglem, za jedną z głównych powodów panoszącego się smogu wskazuje się właśnie węgiel. Tylko, że w rzeczywistości to tylko częściowo pokrywa się z prawdą. Mamy największe w UE pokłady węgla i wydawać by się mogło, że z tego powodu surowiec ten powinien być tani i ogólnie dostępny. Problem polega jednak na tym,  że pomiędzy ceną węgla na hałdzie w kopalni, a ceną sprzedawanego czarnego złota detalicznym odbiorcom istnieje kolosalna przepaść, a krocie zarabiają pośrednicy. W efekcie koszt zakupu węgla na opał jest dla przeciętnego Kowalskiego na tyle wysoki, że aby zaoszczędzić, ludzie zaczęli spalać w swoich piecach różnego rodzaju pochodne tworzyw sztucznych, na przykład opony. Efektem spalania tego typu śmieci jest ulatnianie się do atmosfery bardzo  niebezpiecznych substancji. Dym z  zawartością tychże substancji stanowi składową smogu.

Dodatkowo, do uprawiania tego procederu zachęcają również Polaków wysokie koszty wywozu śmieci . Ludzie wolą spalać śmieci w piecach, niż płacić za ich odbiór. Najgorsza sytuacja pod tym względem jest w kilku miastach województwa łódzkiego, gdzie stężenie zanieczyszczeń spowodowanych tym procederem jest już na bardzo wysokim poziomie. W Zachodniej Europie butelki PET podlegają zwrotowi w sklepach dokładnie tak samo jak butelki po piwie, u nas tak nie jest  więc ludzie wolą je spalać, bo korzyść jest podwójna,  mniej płacą za odbiór śmieci i oszczędzają na kosztach opału.


Przyczyna leży więc  po obu stronach, zarówno po stronie społecznej jak i po stronie władz. Ponieważ nikomu nie zależy jak na razie na rozwiązaniu tego problemu przypuszczam, że problem będzie się jeszcze tylko nasilał.


Arkadiusz Miksa


_______________________________

Żebractwo: pomagamy, czy szkodzimy?


Jednym z istotniejszych problemów  współczesnego świata w obszarze problematyki społecznej, wzbudzających największe kontrowersje, jest kwestia żebractwa. Międzynarodowa Organizacja Pracy  żebractwo definiuje  w sposób następujący: „to szerokie spektrum zjawisk polegających na proszeniu obcych osób o pieniądze uzasadniając to biedą, potrzebami zdrowotnymi lub wynikającymi z wyznawanej religii".

Kiedy mówimy już o żebractwie


Formą żebractwa jest też próba sprzedażny drobnych przedmiotów, za kwoty nie mające wiele wspólnego z ich rzeczywistą wartością. Niektórzy specjaliści tematu uważają, że jako formę żebractwa należy też potraktować niektóre drobne usługi np. pomoc w znalezieniu miejsca parkingowego tak popularna w Polsce, występy uliczne o charakterze artystycznym, czy mycie szyb.

Istotnym elementem składowym procederu jest  żebractwo wśród dzieci. Warto sobie uzmysłowić, że jeżeli żebrzącemu dorosłemu towarzyszy dziecko, które nie żebrze to, ze względu na fakt, iż jest ono elementem mającym wzbudzić litość i tak jest traktowane takie działanie jako żebractwo dzieci. Prawnicy opisują zjawisko z wykorzystaniem jeszcze innej wykładni, opisując je następująco: Jest ono określane jako działanie mające na celu doprowadzenie do dobrowolnego transferu środków od ofiarodawców do osób tę żebraczą działalność prowadzących, przy czym chodzi tu o stan względnie trwałego i rozciągniętego w czasie proszenia o wsparcie, a więc jako styl życia, którego to kryterium nie spełnia jednorazowa prośba o jałmużnę, podyktowana chwilowym brakiem środków finansowych.

Żebractwo postrzegane  jest jako przejaw patologii społecznej związanej z najuboższą i zmarginalizowaną grupą społeczną, której członkowie zajmują się wypraszaniem jałmużny w sposób wyżej wymieniony.  Przyczyny powstawania  zjawiska są złożone i zauważa się, że są  to czynniki niezależne i zależne od ludzi , którzy zajmują się aktywnie tym procederem.

Gangi żebracze i metody ich działania

Dzieci są najbardziej pokrzywdzoną grupą biorącą udział w procederze, ponieważ w przeciwieństwie do dorosłych, najczęściej biorą udział w procederze wbrew swojej woli. Przymuszane, okaleczane, bite, głodzone a bywa i tak, że te najmłodsze są faszerowane również lekami czy narkotykami, aby swoim zachowaniem nie utrudniały żebractwa dorosłym. Znane są przykłady gangów cygańskich z Rumunii, które  wywożą dzieci do państw Europy Zachodniej dla żebraczej działalności. Dzięki żebractwu dziesiątek takich dzieci rodzą się fortuny hersztów tego interesu, którzy w Rumunii żyją dostatnio, posiadając rozległe wille i drogie samochody, a wszystko to z pieniędzy wyżebranych przez dzieci.


Dzieci zmuszane są do żebrania w skrajnie trudnych warunkach pogodowych, zarówno przy bardzo wysokich jak i bardzo niskich temperaturach. Dla spotęgowania efektu potrzeby pomocy ubierane są zimą w niewystarczające odzienie wierzchnie.
Mechanizmy przymusu, którymi posługują się sprawcy handlu ludźmi to m.in. zabieranie ofiarom dokumentów oraz odbieranie rodzicom dzieci, a następnie przekazywanie ich innym dorosłym, także zmuszanym do żebrania.

Wspierasz żebrzące dziecko, czy gang?


No właśnie i tu pojawia się dylemat kiedy, komu i czy w ogóle powinno się przekazywać żebrzącym pieniądze. Bo przecież chrześcijańską powinnością powinno być niesienie pomocy bliźnim w potrzebie, ale czy w XXI wieku w Polsce rzeczywiście są jeszcze ludzie, którzy potrzebują jałmużny na przeżycie żeby nie umrzeć śmiercią głodową? Z pewnością nie.

Owszem, mamy w Polsce setki tysięcy ludzi żyjących poniżej minimum socjalnego, ale mamy też całą masę instytucji i organizacji niosących pomoc najbiedniejszym, w tym Banki Żywności czy Caritas. W wypadku zbiórek środków na najdroższe operacje czy leki mamy wyspecjalizowane organizacje pozarządowe, niosące pomoc i wsparcie w tym zakresie.

Nie powinien więc nikogo dziwić apel chociażby Biura Rzecznika Praw Dziecka , które nawołuje do nie przekazywania pieniędzy żebrzącym dzieciom, ponieważ jest to jedynie forma podtrzymywania patologicznego procederu, w efekcie którego cierpią tylko dzieci, a pieniądze trafiają do bezwzględnych bandytów, pomnażających w ten sposób swoje fortuny.

Podobnie zresztą rzecz się ma z dorosłymi, z których większość trudni się żebractwem nie z powodu głodu lecz z powodu potrzeby pozyskania środków na alkohol czy narkotyki. Paradoksalnie więc, chcąc zrobić dobry uczynek, przekazując osobom żebrzącym pieniądze, tak naprawdę pogłębiamy u nich problem choroby alkoholowej czy narkomanii, narażając na utratę zdrowia a nawet życia.

Dzienny dochód żebraka to od kilkunastu do kilkudziesięciu złotych w największych miastach, takich jak Warszawa nawet kilkaset. W Europie Zachodniej jest to kwota nawet 500 euro dziennie. Dobrym testem sprawdzenia tego, czy rzeczywiście ktoś prosi o pieniądze bo jest głodny jest zabranie go do najbliższego sklepu i zaproponowanie kupna bułki. Bardzo często taka próba kończy się odmową przyjęcia pomocy w tej formie, a nam pozwala z czystym sumieniem stwierdzić, że byliśmy gotowi pomóc komuś rzeczywiście jej potrzebującemu.

Zarabianie na chorych


Pokrewnym procederem budzącym duże wątpliwości moralne jest również zbieranie pieniędzy na ulicach na rzecz osób niepełnosprawnych czy chorych na rzadkie zespoły chorobowe, których leczenie jest wyjątkowo drogie. Rzekomi uliczni wolontariusze pomijają zazwyczaj skrzętnie fakt, iż tylko niewielki procent zebranych przez nich środków trafia na rzecz osób potrzebujących, natomiast lwia część zebranych pieniędzy trafia do ich kieszeni. Mimo, że oczywiście cały proceder jest legalny bo tych tzw. wolontariuszy kierują na ulice fundacje i stowarzyszenia, które zgadzają się na taki podział zebranych pieniędzy, uważając że lepsza taka kwota niż żadna, to jednak osoby przekazujące środki zwykle nie maja świadomości, że przekazane przez nich np. 10 zł na rzecz chorego dziecka, w rzeczywistości do samego chorego trafia 2 zł, a 8 zł na konto tego, kto te pieniądze zbierał.


Podsumowując, warto się czasem zastanowić czy nasza empatia i chęć niesienia pomocy potrzebującym, nie jest formą bogacenia gangów kosztem krzywdy dzieci, czy pogłębiania wśród proszących o wsparcie ich uzależnienia od alkoholu czy narkotyków. Wspierajmy raczej organizacje i instytucje, które dają gwarancje, że przekazywane środki finansowe, jedzenie czy ubrania trafią do właściwych osób.

Arkadiusz Miksa

__________________________________________

Jak oPiSałbym partię Prezesa?


W polskojęzycznych mediach z obcym kapitałem o Prawie i Sprawiedliwości pisze się jako o partii konserwatywnej i narodowej. Sami członkowie i sympatycy PiSu uważają się za najbardziej prawicowy odłam polskiej prawicy. Czy rzeczywiście PiS powinno uważać się za formację narodową lub prawicową? W tym celu warto prześledzić ewolucję tej formacji na przestrzeni lat swojego istnienia oraz zwrócić uwagę na spuściznę do jakiej odnosi się ta formacja. 



Czym skorupka za młodu 

Ponieważ przyjmuje się, iż ważnym nośnikiem wartości w życiu człowieka jest jego dom rodzinny, zwróćmy więc uwagę jakimi wartościami zaszczepiani byli w domu bracia Kaczyńscy. Ich matka Barbara Kaczyńska była dobrą znajomą Jana Józefa Lipskiego, masona który znaczną część swojego życia poświęcił na walkę z polskim ruchem narodowym. Po jego śmierci Barbara Kaczyńska starała się za wszelką cenę pielęgnować dorobek Lipskiego i jak sama przyznaje jej synowie wychowywali się oraz kształtowali w oparciu o jego przekonania. Nie dziwić więc powinno skąd wzięła się głęboka niechęć do myśli politycznej narodowej demokracji w ich działalności politycznej. Oczywiście przyszedł taki czas kiedy Jarosław Kaczyński zdał sobie sprawę, że dla przejęcia pełni władzy w Polsce koniecznym będzie jednak wejście w narodowe buty. Jak na wyrachowanego cynika przystało robi to bez mrugnięcia okiem. Od tej chwili już nie tylko Piłsudski będzie ikoną materiałów propagandowych PiSu, ale stanie się nim również Dmowski.

Pierwszą ofiarą zmiany kursu jest Liga Polskich Rodzin, która stanowiła dla niego najgroźniejszą konkurencję na tzw. polskiej prawicy. Działaniem tym, przy nieocenionej współpracy ojca dyrektora, PiS pozbywa się poważnego konkurenta ułatwiając sobie drogę na szczyt. Narodowym nie można uznać z pewnością ugrupowania, które poparło przystąpienie Polski do UE jak i narodowym nie można uznać prezydenta podpisującego traktat lizboński.




Teatr konserwatywno - narodowy

Idźmy jednak dalej. Jednym z wyznaczników rzekomego konserwatyzmu PiSu jest przywiązanie do religii katolickiej i Kościoła jako takiego. Tu warto przypomnieć, iż w początkowym okresie działalności partii braci Kaczyńskich głoszą oni tezę o tym, iż Radio Maryja ma nadajniki na Uralu co miało rzekomo podkreślać prorosyjskość przesłania stacji ojca dyrektora. Przy okazji tematu wartości katolickich warto wspomnieć o tym, jak głosuje PiS w Sejmie - ilekroć mają miejsce głosowania w sprawie obrony życia, o przypadkowych osobach na listach wyborczych, które zostają później radnymi z ramienia tej partii, mając za sobą karierę w branży porno i nie widząc w tym nic niewłaściwego. Portal Prawy.pl informował też o zaangażowaniu Ministerstwa Edukacji w promocję edukacji seksualnej pomimo zapewnień, że takiej polityki prowadził nie będzie.

Partia prezesa nie jest ani partią narodową ani konserwatywną. Narodowcy uznają prymat narodu nad państwem, czyli dokładnie tak jak w klasycznej cywilizacji łacińskiej, natomiast prezes nawiązuje do myśli naczelnika Piłsudskiego, stawiając państwo ponad narodem. Naród w takim układzie jest tylko trybikiem w budowie państwa, trochę niczym poddani faraona. Faraon nie był po to żeby poprawiać sytuację życiową swoich poddanych, tylko był po to aby wzmacniać pozycję własną i pozycję państwa. Przypomnijmy więc tylko, iż Ziuk był niepodległościowym socjalistą i takie też poglądy głosi a wdraża je też dzisiejszy PiS.




Po owocach, nie po deklaracjach

W naszym kraju scena polityczna jest powywracana do góry nogami. Kiedy do władzy doszło „lewicowe” SLD, to zasłynęło zabraniem części ulgi studenckiej na przejazdy PKP i skróceniem zasiłków macierzyńskich, kiedy do władzy doszedł rzekomo „prawicowy” PiS, to wprowadził program 500+. Gdyby PiS był formacją narodową, myśląc o polityce demograficznej państwa, miałby na uwadze działania na rzecz przyrostu naturalnego istotnego dla wzrostu siły narodu. W ujęciu PiSowskim polityka ta ma wzmocnić siłę państwa, ta z kolei pozwoli na utrzymanie się u władzy PiSowskiej neosanacji. PiS, tak jak Piłsudski, nie ukrywa swojej pogardy dla rosyjskiej mentalności i rosyjskiego sposobu sprawowania władzy, uważając przy tym siebie za emanację najlepszych cech cywilizacji  łacińskiej. W rzeczywistości to właśnie PiS próbuje, podobnie tak jak Ziuk i jego świta przed wojną, budować państwo w oparciu mieszankę cywilizacji turańskiej i bizantyńskiej.

Wykorzystywanie religii do celów politycznych, rządy autorytarne, kult jednostki, państwo jako obóz militarny w ciągłej gotowości do konfrontacji zbrojnej, nepotyzm, kolesiostwo, dulszczyzna, wmawianie narodowi, że żyje w państwie, które jest mocarstwem... Siłą takiego państwa jest jednomyślność. Tak jak myśli prezes, tak ma myśleć cała reszta. Jakież to różne od myśli Narodowej Demokracji, w której to siłą rozwijającą naród jest wymiana myśli i poglądów.



Emocjonalne przytulenia PiSu

Siłą ruchu narodowego była jego zdolność do ścierania się poglądów na chociażby kwestie gospodarcze, u lewicowych niepodległościowców takiej możliwości nie ma. PiS podobnie zresztą jak sanacja to tradycja romantyczna a więc gloryfikacja młodzieńczych uniesień, bezsensownych śmierci, klęsk powstańczych, a wszystko to okraszone rusofobią, która ma zwierać szeregi i uzasadniać karanie za odchylenia. Gdyby PiS był więc partią narodową, nie gloryfikowałby przegranych powstań, czy biegania po lesie z bronią wbrew rozkazom dowództwa. Gdyby PiS było partią narodową, czy konserwatywną, to odsunęłoby emocje i włączyło racjonalne myślenie, idąc śladem polityki premiera Węgier Wiktora Orbana.

Rządząca aktualnie Polską partia posiada też dużą zdolność przytulania do siebie ludzi o poglądach, które na co dzień zaciekle zwalcza. Poza ludźmi z PO, wysokie i ważne funkcje pełnią w PiSie ludzie sprawujący kiedyś funkcje w aparacie PRLowskim. Sam ten fakt wg mnie nikogo nie przekreśla, ale otaczanie się takimi ludźmi przez partię, która rzekomo zwalcza tzw. komunę wszelkimi możliwymi środkami. Ostatnio w środowisku medialnym partii z Nowogrodzkiej bryluje była kandydatka na Prezydenta RP pani Ogórek. Trawestując słynne hasło można rzec: "Socjaliści wszystkich partii łączcie się!" I wreszcie, dbałość o interesy żydowskie, ukraińskie czy amerykańskie bardziej niż o interes własnego narodu, również nie  ma to nic wspólnego z poglądami narodowymi.



Dobry chleb, ale nie z tej mąki

Im dłużej neosanacyjna formacja Kaczyńskiego, z nim jako neonaczelnikiem będzie u władzy, tym bardziej będzie to miało szkodliwe skutki zarówno dla polskiego konserwatyzmu jak i dla ruchu narodowego, a tym samym dla narodu polskiego. Z rządów  sanacji nie wynikło dla Polski zbyt dużo dobrego, a nasza PiSowska neosanacja jest w wymiarze intelektualnym tylko popłuczynami swojej poprzedniczki, więc tym bardziej nie będzie raczej dobrego chleba dla Polski z tej zanieczyszczonej mąki.

Arkadiusz Miksa

_____________________________________________



Dwie strony medalu ministra Andruszkiewicza

Nominacja posła Andruszkiewicza na sekretarza stanu w ministerstwie cyfryzacji jakoś mnie nawet szczególnie nie zaskoczyła, zważywszy na postawę rzeczonego jegomościa. Od wielu miesięcy poseł Andruszkiewicz ujadał niczym pisowski kundelek, powtarzając ciągle te same oklepane frazesy o tym, że nie można dopuścić PO i Tuska do rządowego koryta, bo te świnki już się nażarły. Fakt, pożarły sobie zdrowo przez te 8 lat, a część z nich umoczyła swoje ryjki w publicznych pieniądzach nawet znacznie wcześniej.


Antyplatformerskie ujadanie Andruszkiewicza podobało się i podoba części środowisk tzw. młodzieży narodowej, dla której stał się on pewnego rodzaju guru. Ponieważ dla PiSu ciągle bardzo istotnym zagrożeniem są narodowcy, możliwości oddziaływania na te środowiska posła z Podlasia, postanowił wykorzystać sam Naczelnik z Żoliborza, obiecując mu za wierną służbę w kanalizowaniu młodzieży narodowej intratne apanaże.

Przypomnieć warto, że Andruszkiewicz w istotny sposób przyczynił się do rozkładu Stowarzyszenia Endecja, które w szczytowym momencie skupiało ponad 2500 członków o bardzo dużym potencjale. Poseł jest też znienawidzony przez środowiska narodowe w okręgu wyborczym, z którego otrzymał mandat. Pyszałkowatość, cynizm, zadufanie, pisanie pozytywnych komentarzy o samym sobie pod własnymi postami, to główne zarzuty jakie padają pod adresem Andruszkiewicza w sieci. Słowem: zarówno ja, jak i wiele innych osób ma mu sporo do zarzucenia, jako rzekomemu reprezentantowi linii endeckiej. Wszystko wszystkim, ale obok mojego krytycyzmu nie mogę być też jednak obojętny na ataki na Andruszkiewicza za jego rzekomy brak kompetencji do sprawowania funkcji sekretarza w ministerstwie, neonazistowskie poglądy, czy agenturalność na rzecz Rosji.


Dziwnym zbiegiem okoliczności, ilekroć ktoś utożsamiający się z poglądami narodowymi, obejmuje stosunkowo wysokie stanowisko państwowe, od razu rozpoczyna się na niego nagonka. Dotychczas w podobnych sytuacjach uderzenie w ramach walki informacyjnej obejmowało dwa kierunki: rzeczony brak kompetencj i neonazistowskie konotacje, bo przecież jak narodowiec, to na pewno neonazista, w najlepszym razie faszysta.


Podobnie jak niemieckie media w Polsce, PO atakuje Andruszkiewicza za brak kompetencji, pytam więc posłów PO jakie to kompetencje posiadała poseł Mucha żeby zostać ministrem sportu? Jakie kompetencje posiadał poseł Klich z wykształcenia filozof, żeby zostać ministrem obrony narodowej?Podobnych karier politycznych do tej Andruszkiewicza było w naszej polityce dziesiątki. W sukurs Platformersom idą środowiska żydowskie nazywające Andruszkiewicza neonazistą tylko dlatego, że utożsamia się z ruchem narodowym. To niedopuszczalna ingerencja w funkcjonowanie polskiego państwa, która niestety, znając życie, nie spotka się z ostrą kontrą naszych władz, bo wiadomo: jest nacja predystynowana do decydowania o wszystkim i wszędzie.


Tym razem posunięto się jednak krok dalej, bo rzekomy brak kompetencji i neonazizm to za mało. Sugeruje się więc jeszcze, że Andruszkiewicz to rosyjski agent. PO donosi na Andruszkiewicza do ABWu, a podstawą oskarżenia ma być raport jakiejś węgierskiej organizacji pozarządowej, pewnie o sorosowej proweniencji, która umieściła Andruszkiewicza na liście kilkunastu polskich agentów rosyjskich w Polsce. To ciekawe, ponieważ ta informacja pojawiła się w przestrzeni medialnej wiele miesięcy temu, czemu więc wtedy PO nie uznało za stosowne interweniować i donieść na Andruszkiewicza do służb bezpieczeństwa?


Mamy więc nowy rozdział w rugowaniu ludzi utożsamiających się z poglądami narodowymi z przestrzeni publicznej. Rozdział, w którym instrumentem walki nie są już tylko stereotypy nieuka i nazisty ale również dochodzi nowy stereotyp ruskiego agenta. Z drugiej strony chce mi się powiedzieć, po raz kolejny, że kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie. PiS w swojej retoryce stawiał na łowców rosyjskich agentów wpływu, ruskich szpiegów i internetowych rosyjskich trolli, więc teraz będzie zbierał cięgi z wykorzystaniem metod, które sam wykreował, jako element walki politycznej. Natomiast PO, niepotrafiące znaleźć sposobu na wyjście z politycznego dołka, ima się jak widać wszelkich metod, wychodząc z założenia, że skoro im przypisuje się proniemieckie konotacje, to czemu nie oskarżyć PiS o prorosyjskość. Prosty lud wszystko przecież łyknie, bo daleki jest od logicznego myślenia.


Komentarze