WOJNA INFORMACYJNA


Czy Polacy podczas wojny zabijali głównie Żydów i Sowietów?


Z upływem kolejnych dekad od zakończenia II wojny światowej historia tego konfliktu oraz jego przyczyn i skutków nabiera coraz bardziej szokujących interpretacji. O ile jeszcze można zrozumieć polemikę dotyczącą daty wybuchu wojny, bo dla Polaków zaczęła się ona we wrześniu 1939 roku, ale dla Czechów zaczęła się w marcu 1939, dla Sowietów w czerwcu 1941 r., dla Amerykanów w grudniu tego samego roku. Chińczycy twierdzą natomiast, że ta wojna wybuchła jeszcze wcześniej bo w roku 1937, kiedy to Chiny zostały zaatakowane przez Japonię.

Bez wątpienia każde z państw stawia siebie w centrum wydarzeń i każde z nich, poza Rosją, ma trochę racji  co do daty wybuchu wojny. Rosja jako spadkobierczyni ZSRR zapomina, że przed czerwcem 1941 r. był jeszcze 17 września oraz 30 listopada, kiedy Związek Radziecki zaatakował  Finlandię. Jeśli przyjmiemy, że datą rozpoczęcia  wojny jest 1 września, to w kontekście polskim padają pytania o przyczyny wybuchu wojny. W światowej historiografii jako główną i zasadniczą przyczynę uznaje się  ideologię, na jakiej opierała się III Rzesza. Coraz częściej z rożnych stron świata pojawiają się głosy , że odpowiedzialność za wybuch ponosi Polska, która nie chciała oddać Niemcom Gdańska, a gdyby go oddała, to wojna by nie wybuchła.

Kiedy człowiek słyszy lub czyta taką wiadomość po raz pierwszy to myśli sobie, że to forma czarnego humoru. Niestety po kolejnych podobnych wiadomościach zamiast humoru człowiek czuje wściekłość. Więc wojna wybuchła przez Polskę (sic!).
Idźmy jednak dalej, bo to dopiero początek. Kolejną ciekawostką, która delikatnie mówiąc jeszcze bardziej irytuje, jest wizja Jana Tomasza Grossa, który twierdzi, że w trakcie wojny Polacy zabili więcej Żydów niż Niemców. Przypomnijmy, że ten człowiek został odznaczony przez swojego pobratymca, a niestety prezydenta Polski, wysokim odznaczeniem państwowym. Gross sowicie opłacany, jeździ ze swoimi wykładami szkalującymi Polskę, po całym świecie.  Ponieważ poziom wiedzy historycznej na Zachodzie jest kiepski, historia nie jest w niektórych krajach nawet przedmiotem obowiązkowym, to ciemny zachodni lud bez zastanowienia to kupuje.

Na tym jednak nie koniec. Czytam bloga znanego rosyjskiego publicysty i pisarza Mikołaja Starikova i własnym oczom nie wierzę. Starikov powtarza za ukraińską interpretacją wydarzeń, w odniesieniu do sytuacji na Wołyniu, że faktycznie  Ukraińcy dokonali ludobójstwa, ale był to odwet za piłsudczykowskie pacyfikacje i ludobójstwo dokonane przez Polaków na Ukraińcach. Oczywiście danych potwierdzających rzekome piłsudczykowskie ludobójstwo  brak. Ale na tym wciąż nie koniec.  Rosyjski publicysta idzie dalej. Stwierdza mianowicie, że banderowcy byli bandytami, ale praktycznie takimi samymi bandytami była większa część Armii Krajowej. Zarówno Banderowcy jak i Armia Krajowa zabiła więcej żołnierzy sowieckich niż niemieckich. Starikov, dzięki tym  kłamstwom, najpierw usprawiedliwia Banderowców ze Zbrodni Wołyńskiej, a następnie zrównuje banderowców z AK, żeby ostatecznie stwierdzić, że AK zabiła w trakcie swoich działań więcej czerwonoarmistów niż Niemców.
Faktem jest, że dochodziło do sytuacji, w których polskie oddziały ścierały się z sowieckimi. Po pierwsze, jednak to nie były głównie oddziały AK, tylko innych formacji zbrojnych. Po drugie jeśli zabijano, to głównie nie żołnierzy liniowych oddziałów sowieckich lecz enkawudzistów, a to zasadnicza różnica.
 Starikov skrzętnie pomija to, jaki los spotkał żołnierzy AK, którzy ramię w ramię z Sowietami wyzwalali Wilno czy Lwów. Czytają więc brednie, kłamliwe i krzywdzące opinie na temat Polski ludzie zarówno na Zachodzie, jak i na Wschodzie. Z państwa, które ludnościowo, intelektualnie, terytorialnie i gospodarczo ucierpiało najbardziej, robi się kraj, który do tej wojny się przyczynił.
Z fenomenu II wojny światowej jakim była Armia Krajowa oraz Polskie Państwo Podziemne, robi  się strukturę zajmująca się nie walką z Niemcami, lecz polowaniem na Żydów i żołnierzy Armii Czerwonej. Z Polski robi się agresora, kolaboranta, naród ludobójców, antysemitów i zbrodniarzy. Mówi się, że nauczanie historii w Polsce zajmuje za dużo miejsca w procesie edukacyjnym. Dochodzę do wniosku, że nie możemy uczyć historii w  mniejszym wymiarze, potrzebujemy natomiast tłumaczeń prac polskich historyków na wszystkie czołowe języki świata. Prawda o tym kto był oprawcą podczas tej wojny, a kto bohaterem musi iść w świat.
09.03.2019
_____________________________

Wojna w cyberprzestrzeni

Polem walki w historii świata stawały się kolejno przestrzeń lądowa, morska, powietrzna.
W okresie zimnej wojny polem walki stała się przestrzeń kosmiczna, a od pewnego czasu do tej czwórki jako piąta dołączyła cyberprzestrzeń. O wojnie w przestrzeni cyb,ernetycznej mówi się również zamiennie wojna informatyczna, sieciocentryczna, cyberwojna czy wojna sieciowa.

Doktor Rafał Brzeski  elementy wojny cybernetycznej wpisuje w pojmowaną przez siebie wojnę IV generacji:


Cyberwojna to rodzaj wojny pozamilitarnej, w efekcie której siła żywa przeciwnika ginąć może co najwyżej w sposób pośredni a nie bezpośredni. Niemniej, ze względu na niewielkie koszty tego typu wojny i skalę zniszczeń jakie można dokonać za jej pomocą, powoduje ona, iż kolejne państwa tworzą zręby swoich cyberwojsk.

Cyberataki mogą przyczyniać się do osłabienia morale przeciwnika, do godzenia w jego wizerunek, czy do strat finansowych. Skutecznie również mogą uderzać w system bezpieczeństwa państwa, powodować chaos i wywoływać panikę.

Pierwszą udokumentowaną operacją cybernetyczną przeciwko państwu była seria ataków na strony internetowe Estonii, po tym jak kraj ten zdecydował się na relokację radzieckich cmentarzy wojennych i pomników. Ponieważ Estonia jest krajem, w którym nawet wybory odbywają się już od kilku dobrych drogą elektroniczną, stała się łupem, łatwym celem dobrze zorganizowanego ataku hakerskiego. Paradoksalnie, właśnie kraje najmocniej zinformatyzowane odczuwać będą na własnej skórze skalę uderzeń w cyberprzestrzeni.

Choć nie ma oficjalnych dowodów potwierdzających kto był sprawcą tamtego ataku, władze w Tallinie nie mają wątpliwości że to była Rosja. Od tego czasu Estonia stała się największą bazą szkoleniową dla natowskich hakerów, gdzie miesiąc temu przeprowadzono symulację w ramach potencjalnej cyberwojny. Choć oczywiście nie wskazano bezpośrednio kto miałby być potencjalnym wrogiem,  uczestnicy ćwiczeń nie mieli złudzeń, że chodzi o Rosję.

Również w trakcie konfliktu gruzińsko-rosyjskiego w 2008 roku najprawdopodobniej Rosjanie zablokowali strony internetowe gruzińskiego parlamentu, a atak ten był odpowiedzią na wcześniejszy atak Gruzinów na strony osetyjskich mediów.

Mimo, iż rosyjscy spece od walki informacyjnej zyskali swoimi atakami uznanie w oczach specjalistów zwłaszcza za swe zdolności atakowania systemów bezpieczeństwa energetycznego,  to ze względu na charakter i skalę podejmowanych działań zdecydowanie wyprzedzają ich Chińczycy. Państwo Środka interesuje się  wykradaniem danych z zakresu innowacyjnych technologii, zwłaszcza dotyczących przemysłu zbrojeniowego czy kosmicznego. Chińskie ataki są bardzo trudne do wykrycia dzięki podejmowanym w sieci działaniom maskującym. Ponadto Chińczycy atakują komputery najbardziej poczytnych tytułów prasowych USA, celem usuwania zawartych w nich artykułów godzących w wysoko postawionych aparatczyków państwa chińskiego. Poza USA chińskie ataki odbijają się czkawką takim krajom jak Tajwan, Filipiny czy Japonia.

Co ciekawe mimo powszechnej opinii o zacofaniu Korei Północnej okazuje się, że również ona może pochwalić się pewnymi sukcesami,  a wywiad Korei Południowej ocenia struktury hakerów z Północy na około 3 tysiące etatów.

Niemiecki wywiad BND nie ukrywa, iż rozpoczął rekrutację zdolnych informatyków, którzy pomogą ustrzec państwo niemieckie przed atakami hakerów, a tylko w 2012 roku Niemcy odnotowali ponad tysiąc ataków z terytorium Chin. Od 2008 roku Brytyjczycy lub Amerykanie za pomocą internetowego szkodnika atakowali rosyjską infrastrukturę teleinformatyczną, choć nie stronili od ataków w obrębie stron rządowych poszczególnych państw europejskich.

W 2010 roku izraelskie służby specjalne zainfekowały robakiem Stuxnet irańskie komputery, biorące udział w pracach nad irańskim programem nuklearnym. W efekcie ataku spowolniony został irański program nuklearny. W USA od 2010 roku działa odrębne Dowództwo Cybernetyczne (USCYBERCOM). W 2012 roku amerykański wywiad przyznał się do przeprowadzenia kilku dużych ataków teleinformatycznych na infrastrukturę innych państw. Od 2008 roku rozpoczęły się prace a następnie przekształcenia kolejnych instytucji odpowiedzialnych za odpieranie cyberataków w ramach struktur NATO. Wiosną 2013 roku pięciu członków NATO (Kanada, Dania, Norwegia, Rumunia i Holandia) powołało projekt rozwoju wielonarodowych zdolności do cyberobrony (Multinational  Cyber  Defence  Capability Development). Własną strategię dotyczącą zagrożeń teleinformatycznych opracowała również Unia Europejska. Nad dokumentem odnoszącym się do analogicznej problematyki pracują również Rosjanie.

Polska po raz pierwszy odczuła skutki zmasowanego ataku cybernetycznego na początku 2012 roku, kiedy to zaatakowane zostały strony wielu instytucji państwowych. Ataki te wiązały się z protestami przeciwko podpisaniu przez Polskę umowy ACTA. Po dziś dzień nie ma pewności czy za atakiem stali faktycznie hakerzy zwalczający pomysł podpisania ACTA, czy może był to atak służb specjalnych innego państwa, sprawdzający stan naszych zabezpieczeń.

Mimo, iż w Polsce pierwsza komórka ABW powołana do reagowania na incydenty komputerowe została utworzona w 2008 roku, a w roku 2010 powołano w Białobrzegach Centrum Bezpieczeństwa Cybernetycznego, którego działalność jest dość mocno utajniona, mówi się o dziesięcioletnich opóźnieniach. Sytuację miało poprawić powołane w kwietniu 2013 roku przez MON Narodowe Centrum Kryptologii.

Specjaliści podkreślają, iż w Polsce jest bardzo kiepska świadomość wagi bezpieczeństwa teleinformatycznego zarówno wśród pionu decyzyjnego poszczególnych ministerstw i rządu jak i szeregowych urzędników państwowych, którzy nie przestrzegają nawet podstawowych procedur w zakresie zabezpieczania danych teleinformatycznych. Bardzo pozytywnie na tym tle wypadają polskie przedsiębiorstwa teleinformatyczne oferujące nowoczesne rozwiązania w zakresie rozwiązań technicznych i oprogramowania do prowadzenia działań w cyberprzestrzeni,  a część z nich będzie mogła liczyć z tego tytułu na zlecenia ze strony struktur NATO. Pytanie tylko na ile państwo polskie wesprze walkę naszych firm, w tak newralgicznym sektorze dla bezpieczeństwa państwa na rynkach międzynarodowych.

Podsumowując temat można stwierdzić, iż wojna w cyberprzestrzeni trwa w najlepsze, a kolejne kraje oraz instytucje międzynarodowe dostrzegają skalę niebezpieczeństw z nią związanych. Czas pokaże na ile również nasze służby specjalne oraz powołane przez nie specjalnie w tym celu instytucje  przygotowały nasze państwo do obrony przed atakami w cyberprzestrzeni.

17.12.2014
____________________________

Tania prowokacja TVN-u ze swastyką w tle

Wobec ujawnionych przez TVN nagrań z rzekomo neonazistowskiej imprezy, na cześć Hitlera, nie sposób przejść obojętnie. Moje wątpliwości wzbudza w tej sprawie kilka kwestii, które karzą mi przypuszczać, że cała ta akcja jest wyreżyserowanym spektaklem, trzymanym w zamrażarce, gotowym na rozmrożenie we właściwym momencie.
Podstawić swoich 'patriotów' za 15 tys. zł
Kiedy przed laty sam byłem prezesem Okręgu Łódzkiego Młodzieży Wszechpolskiej zadzwonił do mnie człowiek, informując mnie, że na zlecenie zachodnich mediów przygotowuje materiał na temat funkcjonowania środowisk skrajnie prawicowych w Polsce. Człowiek ten, bez ogródek zaproponował mi kwotę 15 tysięcy złotych za inscenizację, w trakcie której podległe mi struktury działaczy MW, miałby obrzucać kamieniami grupę ludzi z okrzykiem „Polska dla Polaków”.
Oprócz takich bezpośrednich propozycji, drugą metodą kompromitowania ludzi o poglądach narodowych, stosowaną przez służby specjalne jest szantażowanie ich oraz instalowanie agentów w strukturach takich organizacji. Jakiś czas temu w jednym z felietonów zwróciłem uwagę na fakt, że część organizacji o charakterze narodowym sama prosi się o problemy.
Wspominałem, iż stosowanie w nazwie organizacji przymiotnika „radykalny” przykuwa zarówno uwagę samych służb jak i ludzi niezrównoważonych psychicznie z różnymi odchyłami od normy. Nie ulega wątpliwości, iż cały ten teatrzyk odstawiony podczas tego nagrania zasługuje w swej treści na potępienie i napiętnowanie.
Konkretne cele prowokacji
Natomiast moje wątpliwości budzi fakt, iż nagranie powstało w kwietniu ubiegłego roku i tu nasuwa się pytanie – skoro sam TVN dostrzega w tym śmiertelne zagrożenie dla demokracji w Polsce, to czemu niezwłocznie po nagraniu nie opublikował tego nagrania i nie przekazał go do prokuratury?
Internauci komentujący ten materiał zwracają jeszcze uwagę na fakt, że cała inscenizacja zamiast gdzieś w głębokim lesie, w rejonie, z którego wywodzą się uczestnicy imprezy, została odstawiona gdzieś małym lasku w pobliżu drogi, z której podobno całe to przedstawianie było widoczne.
Przecież uczestnicy tego przedsięwzięcia z pewnością zdawali sobie sprawę z tego, że to co robią jest karalne i społecznie potępiane. Czemu więc zamiast się zaszyć w dzikiej głuszy, decydują się na takie miejsce? Zastanawiające jest również to, że choć w całym przedsięwzięciu brało udział tylko kilka osób, to jednak ludziom z TVN-u udało się podejść tak blisko miejsca tego spektaklu. 
Według mnie cała ta inscenizacja jest ukartowana i trzymana była do upublicznienia w odpowiednim momencie stając się elementem wojny informacyjnej.
Nagranie ma na celu uderzyć albo w PiS albo w posła Roberta Winnickiego i jego Ruch Narodowy, albo w jedno i drugie środowisko. PiS miał dostać strzał w momencie, w którym w sondażach osiągnął rekordowe wyniki, kiedy rozprowadził Kukiza, napuścił opozycję na siebie, odpuściła mu UE i USA a o mały włos nie udało się rozbić PSL-u.
Chodzi więc oto, żeby pokazać społeczeństwu, że PiS chwaląc takie inicjatywy jak Marsz Niepodległości, pobłaża tym samym szerzącemu się neonazizmowi w Polsce.

Wojna informacyjna w praktyce

Drugi wątek, to osoba posła Roberta Winnickiego, który jako jedyny głosował przeciwko dofinansowaniu kwotą 100 milionów złotych do cmentarza żydowskiego i jako jedyny chyba poseł na kanałach internetowych zwracał uwagę na grożące Polsce niebezpieczeństwo jakim są gigantyczne odszkodowania jakich domagają się od Polski środowiska żydowskie.
Ponadto w swoich wypowiedziach odnoszących się do największych wyzwań i zagrożeń w 2018 roku podkreślał, że na skutek rozwijającego się globalizmu, ogromnym zagrożeniem stają się wielkie korporacje, które są w stanie swoim oddziaływaniem wpływać nie tylko na małe i średnie państwa, ale nawet na te największe i najsilniejsze.
Poseł Winnicki tym samym, według mnie, w ostatnim czasie mocno naraził się swoimi wypowiedziami zarówno wpływowym środowiskom żydowskim w USA, jak i ludziom pokroju Sorosa. Należało go więc skompromitować tak, żeby każda jego kontra wobec środowisk żydowskich uznawana była za atak człowieka reprezentującego środowiska neonazistowskie.
W rzeczywistości, poza Górnym i Dolnym Śląskiem, gdzie wyznawcami chorej ideologii nazistowskiej są ludzie głoszący potrzebę autonomii Śląska, ludzie o poglądach nazistowskich, to margines. Procentowo znacznie więcej ludzi o takich poglądach znajdziemy w Niemczech, USA, czy na Ukrainie, gdzie w tej chwili poglądy neonazistowskie są gloryfikowane.
Swoją drogą to ciekawe czemu media głównego nurtu pobłażliwie patrzą na gloryfikowany przez państwo ukraińskie neonazizm, który ma tysiące wyznawców  w tym kraju, a który wraz z pracującymi w Polsce Ukraińcami wędruje swobodnie do naszego kraju, a z kilkuosobowej grupy świrów, odprawiających medialne rytuały w lesie, robią wydarzenie medialne miesiąca?

z dnia 23 stycznia 2018 r.

_____________________________________________________________________

Niemieckie fundacje na straży ładu i porządku w Polsce


Stan polskiej demokracji, brudny węgiel, rozwijający się w Polsce nacjonalizm, czy troska o dialog polsko-ukraiński, wszystko to jest obiektem troski i zainteresowania niemieckich fundacji w Polsce. Fundacje niemieckich głównych  nurtów  politycznych prowadzą w Polsce większą działalność intelektualną w dziedzinie polityki niż wszystkie polskie partie razem wzięte. 




Adenauerowcy, Bartoszewski, Mazowiecki


Sama tylko Fundacja Adenauera ma do dyspozycji od 100 do 200 milionów euro rocznie na badania, ekspertyzy, prace naukowe, wydawnictwa, organizacje sympozjów, czy kongresów. Dzięki takim środkom można kształtować poglądy i urabiać mieszkańców takich państw jak Polska, Czechy czy Litwa.




Podatni na urabianie są zwłaszcza studenci zachłyśnięci "nowoczesnym" światopoglądem Zachodu. Robi się to tym łatwiej, że wraz z gwałtownym wzrostem liczby studentów spada ich poziom intelektualny i zdolność do samodzielnego myślenia. Z działalności niemieckich fundacji zadowolona jest kadra naukowa uczelni wyższych, która za kilkaset niemieckich euromarek wygłosi referat na dowolny temat, czy udzieli stosownego wywiadu w duchu Mitteleuropy.


W dziele pracy nad właściwą świadomością Polaków prym wiedzie fundacja Adenauera, czyli nurt chadecki w niemieckiej polityce. Adenauerowcy w Polsce głoszą teorię, wedle której Władysław Bartoszewski jest zaraz po Janie Pawle II najwybitniejszym wśród Polaków. W  kwietniu  podpisany został  list intencyjny dotyczący współpracy pomiędzy Uniwersytetem Warszawskim a Fundacją Konrada Adenauera w Polsce, na rzecz rozwoju  Katedry im. Tadeusza Mazowieckiego. Katedra utworzona została w 2015roku, przy Kolegium Międzyobszarowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych i Społecznych. Ma rozwijać wśród studentów postawy obywatelskie, kształtować elity społeczne i polityczne, patrzące krytycznie na świat nie tylko z perspektywy zmian zachodzących w Polsce.


Pieniądze sterujące przekazem


Teraz konkretne wykłady, seminaria, konferencje, czy sympozja organizowane przez Katedrę wspierać będzie Fundacja. „Nazwiska Mazowieckiego i Adenauera łączą w sobie wspólne wartości odnoszące się do pewnego sposobu uprawiania polityki i właśnie te wartości chcemy przekazywać dalej” – stwierdził Christian Schmitz, dyrektor Fundacji Konrada Adenauera w Polsce. Ostatnio o tej fundacji głośno u nas za sprawą dofinansowania przez nią  Konferencji organizowanej przez Trybunał Konstytucyjny, kwotą 20 tys. zł. Władze fundacji tłumaczyły, iż nie chcą angażować się w polityczny spór w Polsce, ale chcą oczywiście, żeby Polska rozwijała się w sposób korzystny dla siebie i Europy. Jednocześnie władze fundacji sugerowały, iż mówienie o wsparciu tej imprezy w kontekście „niemieckich pieniędzy” jest nieporozumieniem, ponieważ nie są to pieniądze bezpośrednio z budżetu niemieckiego, a sama fundacja jest wg nich apolityczna, posiadając jedynie chrześcijańskie korzenie (sic!).


Aborcja dobra, węgiel zły


Jeszcze ciekawsze poglądy reprezentują niemieccy zieloni z Fundacji Henricha Bolla, promującej aborcję, związki homoseksualne oraz, co szczególnie ciekawe, 'walkę z węglem'. Fundacja ta, w Polsce, w kraju który posiada około 90 % zasobów węgla całej UE, przygotowała publikacje pt. "Atlas węgla". Jest  to zbiór artykułów i infografik dot. górnictwa w Polsce i na świecie, które jak twierdzą autorzy publikacji:


"odpowiada na potrzebę rzeczowej dyskusji o stopniowej rezygnacji z węgla jako surowca energetycznego. Atlas zachęca do krytycznej analizy obecnego systemu energetycznego oraz sposobu eksploatacji surowców, a tym samym refleksji nad całym modelem gospodarczym i konsumpcyjnym".


Czy  jeszcze gdzieś na świecie istnieje możliwość swobodnego funkcjonowania obcej struktury wywierającej szkodliwy wpływ na  gospodarkę  państwa, które na swoim terytorium taką strukturę gości?


Donos na Pudziana w ramach projektowania Polski


Liberałów reprezentuje Fundacja im. Friedricha Naumanna, współpracująca w Polsce ze Stowarzyszeniem 'Projekt: Polska'. Większości czytelników pewnie nazwa stowarzyszenia niewiele mówi, ale o jednym z profili działalności stowarzyszenia było w Polsce kilka miesięcy temu głośno. Mowa mianowicie o projekcie "Projekt HejtStop", którego celem  jest walka z rasizmem, antysemityzmem, homofobią i innymi przejawami tzw. "mowy nienawiści" w przestrzeni publicznej.

To właśnie z powodu tej inicjatywy postanowiono donieść do prokuratury na Mariusza Pudzianowskiego, który miał czelność skrytykować politykę imigracyjną UE i wyrazić publicznie swoją niechęć wobec ewentualnego napływu islamskich uchodźców.


Rodzinna otwartość finansowa


Stowarzyszenie to mocno kiedyś wspierał aktualny Rzecznik Praw Obywatelskich (Bodnar), ten sam, który toczy ostrą batalię w celu wyrugowania poglądów narodowych z przestrzeni publicznej. Oprócz zamożnego wujka z Niemiec stowarzyszenie mogło liczyć na wsparcie szczodrej cioci - Platformy Obywatelskiej, która za pomocą  podległych sobie ministerstw i instytucji tylko w jednym roku przekazała stowarzyszeniu 258.000 tys. zł.(!). M.in. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego  przekazało 70.000 zł. na program pt. "Kompetencje instytucji kultury a praktyczny wymiar otwartości", którego zadaniem było badanie kompetencji kadr kultury dotyczących... otwartości. Dzięki wsparciu tej zamożnej niemiecko-polsko budżetowej rodziny, Stowarzyszenie mogło pochylić się nad  problemem rozwoju organizacji nacjonalistycznych w Polsce.




Na deser zostawiłem Fundację Współpracy Polsko-Niemieckiej, która  wspiera finansowo projekty realizowane w ramach współpracy pomiędzy polskimi i niemieckimi instytucjami oraz uczestniczy merytorycznie lub organizacyjnie w wybranych przedsięwzięciach. Fundacja zachęca do składania wniosków na dofinansowanie różnorodnych przedsięwzięć, odpowiadających interesom niemieckim, jak chociażby promocja Euro. Fundacja ta, angażuje się w upamiętnianie między innymi ofiar niemieckiego ludobójstwa podczas II wojny światowej, ale nawet tu wykazuje się perfidią i cynizmem mówiąc o ofiarach hitlerowskich zbrodni, a nie zbrodni niemieckich.



W tyglu projektów coraz gęściej


W zarządzie fundacji od 2009 roku, znajduje się między innymi Krzysztof Miszczak, który kilka lat temu, sprawując funkcję  Pełnomocnika Prezesa Rady Ministrów ds. Dialogu Międzynarodowego, w opinii jednego z blogerów, używał bezprawnie tytułu profesorskiego. Dociekliwy internauta, który poświęcił temu tematowi sporo czasu, zauważa:


Pan dyrektor Krzysztof Miszczak, podający się na wzór swojego szefa - pana ministra Władysława Bartoszewskiego (również nie posiadającego takiego tytułu) za profesora, jest typowym przykładem człowieka z "ekipy symulujących autorytety.(...) Czy posługiwanie się nieuznanym oficjalnie w Polsce tytułem naukowym doktora i fikcyjnym tytułem profesora przez dyrektora Krzysztofa Miszczaka posłużyło mu do uzyskania stanowiska w rządzie RP? Pomogło mu uzyskać osobiste korzyści, rządowe stanowisko i wpływ na kształtowanie niekorzystnej dla polskich dzieci polityki zagranicznej RP, podobnie jak panu Władysławowi Bartoszewskiemu?”.


Fundacja wspiera finansowo funkcjonowanie strony internetowej eastbook.eu, która to strona jest projektem fundacji Wspólna Europa. Przewodniczącym Rady Fundacji jest Łukasz Purski,  jak sam informuje był pierwszym redaktorem strony eastbook.eu i przez cztery lata współpracownikiem Pawła Kowala, posła do PE. Purski w artykule poświęconym filmowi „Wołyń” pisze między innymi tak:


Smarzowski nakręcił „Wołyń” w złym okresie dla polskiej polityki. Budowany przez partię rządzącą, ze wsparciem populistów i sił skrajnie prawicowych mit „Wielkiej Polski Katolickiej” to opowieść, w której jest miejsce na mówienie tylko o krzywdach wobec Polaków.


Zarówno w tym jak i innych swoich artykułach na portalu, Purski krytykuje proukraiński przecież PiS za to, że jest za mało proukraiński i za to, że idzie na rzekomy kompromis z polskim populistami-nacjonalistami. Taka postawa jest o tyle dziwna, że na stronie Fundacji Wspólna Europa, można znaleźć informację, iż fundacja ta jest wspierana przez MEN.


Współpracowniczka eastbooka.eu Elena Babakova udzieliła wywiadu dla ukraińskiej telewizji internetowej hromadksie.ua, w którym odniosła się do tego jak film”Wołyń” oceniają sami Polacy.

Wg niej film spotyka się z wieloma głosami krytycznymi w Polsce a ona sama, choć docenia muzykę, scenografię zdjęcia, czy grę aktorską, to traktuje film jako niemający nic wspólnego z faktami historycznymi.


Fundacje fabrykami światopoglądów wyborczych


Mamy więc dziwny konglomerat – niemiecka  fundacja, powiązana z polską fundacją, której jednym z liderów jest człowiek z otoczenia proukraińskiego Pawła Kowala, wspierana jednocześnie przez PiSowskie  Ministerstwo Edukacji, krytykująca jednocześnie rząd polski za odchylenie nacjonalistyczne. Działająca bardziej z myślą o interesie ukraińskim niż polskim i współpracująca z Ukraińcami, którzy pełniąc rolę korespondentów z Polski, zakłamują obraz Polski na Ukrainie. Im głębiej w las, tym więcej drzew, jak mówi porzekadło, i tak też jest z niemieckim fundacjami w Polsce.


Podsumowując: fundacje niemieckie w Polsce dysponują potężnymi budżetami. Bez względu na opcję  polityczną, którą reprezentują w ramach niemieckiej sceny politycznej, prowadzą one zgodnie, na terenie Polski, działalność w interesie Niemiec. Ich działalność w Polsce uderza zarówno w ład moralny, w polską gospodarkę jak i kreuje polityków jakich wg niemieckich kręgów politycznych powinni wybierać Polacy na swoich przedstawicieli zarówno w parlamencie jak i pałacu prezydenckim.


Za niemieckie pieniądze deprawuje się polską młodzież, zaburza i niszczy strukturę rodziny i kupuje wedle uznania takie, a nie inne przekonania i poglądy kadry naukowej uniwersytetów. Ustala się kto zasługuje w Polsce na stereotypowe miano faszysty. Tak osłabia się strukturę narodu i niszczy państwo. Wszystko to pod okiem i często przy współudziale polskich polityków, i przy biernej postawie polskich służb specjalnych. Bez względu na opcję polityczną proceder ten trwa nieprzerwanie od momentu powstania III RP.


Arkadiusz Miksa

Komentarze