Przyznam szczerze, że rzadko daje się nabrać na propagandę partii rządzącej, ale tym razem trochę dałem się wkręcić
Uwierzyłem bowiem, że idea szczytu Grupy Wyszehradzkiej padła, ponieważ w ramach solidarności z Polską, reszta państw członkowskich odmówiła udziału w tym przedsięwzięciu. Rzeczywistość wygląda jednak zupełnie inaczej niż chciałaby poseł Pawłowicz.
Tym chętniej uwierzyłem w tę rządową narrację, że choć nie wierzę powodzenie idei międzymorza, to wierzę w możliwość zacieśniania relacji gospodarczych, wojskowych i kulturowych właśnie w ramach Grupy Wyszehradzkiej.
Dodajmy relacji, które byłby korzystne dla wszystkich państw grupy, bo tylko takie sojusze uważam za wartościowe i etyczne. Niestety na odcinku syjonistycznym na solidaryzm z naszymi południowymi sąsiadami nie mamy raczej co liczyć.
Zarówno premier Węgier, jak i premier Czech, toczą dwustronne rozmowy z Netanjahu. I jak się okazuje nie powinno nas to raczej dziwić, ponieważ zarówno Czechy, jak i Węgry swoją lojalność wobec Izraela potwierdziły w ubiegłym roku, kiedy skrajnie filosemicki prezydent USA Donald Trump uznał Jerozolimę za stolicę Izraela. W ramach Unii Europejskiej z negatywnej opinii w tej kwestii uznania Jerozolimy za stolicę Izraela wyłamały się między innymi właśnie Czechy i Węgry.
Oba kraje postanowiły ugrać coś dla siebie na poparciu tej inicjatywy, zarówno w relacjach z Izraelem, jak i USA.
Orban utrzymuje dobre relacje osobiste z Netanjahu od dłuższego czasu.
Premier Izraela jako pierwszy zagraniczny przywódca gratulował Orbanowi po jego zwycięstwie w wyborach. Wiele osób dziwiło się jak to się stało, że kraje Grupy Wyszehradzkiej zgodziły się na obrady w Izraelu. Otóż w 2017 r. to Węgry zapoczątkowały współpracę Grupy Wyszehradzkiej z Izraelem w formule V4+.
To, co łączy też Orbana i Netanjahu, to wspólna niechęć do działalności Sorosa. Przypomnijmy, że w 2017 roku brakiem lojalności wobec grupy wykazały się Czesi i Słowaccy, spotykając się z Macronem, w ramach Trójkąta Sławkowskiego, który również pokazał brak trwałej jedności państw zgrupowanych w V4.
Jak więc widać na jednolity front i zgodną wspólną politykę zagraniczną w ramach tego układu, liczyć możemy tylko w wybranych kwestiach i nie będzie nią raczej obszar relacji z Izraelem i żydowską diasporą.
Uwierzyłem bowiem, że idea szczytu Grupy Wyszehradzkiej padła, ponieważ w ramach solidarności z Polską, reszta państw członkowskich odmówiła udziału w tym przedsięwzięciu. Rzeczywistość wygląda jednak zupełnie inaczej niż chciałaby poseł Pawłowicz.
Tym chętniej uwierzyłem w tę rządową narrację, że choć nie wierzę powodzenie idei międzymorza, to wierzę w możliwość zacieśniania relacji gospodarczych, wojskowych i kulturowych właśnie w ramach Grupy Wyszehradzkiej.
Dodajmy relacji, które byłby korzystne dla wszystkich państw grupy, bo tylko takie sojusze uważam za wartościowe i etyczne. Niestety na odcinku syjonistycznym na solidaryzm z naszymi południowymi sąsiadami nie mamy raczej co liczyć.
Zarówno premier Węgier, jak i premier Czech, toczą dwustronne rozmowy z Netanjahu. I jak się okazuje nie powinno nas to raczej dziwić, ponieważ zarówno Czechy, jak i Węgry swoją lojalność wobec Izraela potwierdziły w ubiegłym roku, kiedy skrajnie filosemicki prezydent USA Donald Trump uznał Jerozolimę za stolicę Izraela. W ramach Unii Europejskiej z negatywnej opinii w tej kwestii uznania Jerozolimy za stolicę Izraela wyłamały się między innymi właśnie Czechy i Węgry.
Oba kraje postanowiły ugrać coś dla siebie na poparciu tej inicjatywy, zarówno w relacjach z Izraelem, jak i USA.
Orban utrzymuje dobre relacje osobiste z Netanjahu od dłuższego czasu.
Premier Izraela jako pierwszy zagraniczny przywódca gratulował Orbanowi po jego zwycięstwie w wyborach. Wiele osób dziwiło się jak to się stało, że kraje Grupy Wyszehradzkiej zgodziły się na obrady w Izraelu. Otóż w 2017 r. to Węgry zapoczątkowały współpracę Grupy Wyszehradzkiej z Izraelem w formule V4+.
To, co łączy też Orbana i Netanjahu, to wspólna niechęć do działalności Sorosa. Przypomnijmy, że w 2017 roku brakiem lojalności wobec grupy wykazały się Czesi i Słowaccy, spotykając się z Macronem, w ramach Trójkąta Sławkowskiego, który również pokazał brak trwałej jedności państw zgrupowanych w V4.
Jak więc widać na jednolity front i zgodną wspólną politykę zagraniczną w ramach tego układu, liczyć możemy tylko w wybranych kwestiach i nie będzie nią raczej obszar relacji z Izraelem i żydowską diasporą.
Komentarze
Prześlij komentarz