5.01.2019.
Dla wielu Polaków, nie tylko tych sympatyzujących z PiSem, Orban jest wzorem konserwatywnego polityka, skutecznie realizującego korzystną politykę dla własnego narodu i państwa. Wszystko byłoby ładnie, a może nawet pięknie, gdyby nie to, że jednak PiSu nie stać na samodzielność suwerenność w działaniu. Reprezentuje on w Polsce interes państw trzecich.
W ramach tych interesów nie jest mu po drodze z żadnym państwem, które dąży do dobrych relacji z Rosją. Orban ze swoim podejściem do Rosji jest trudny do przełknięcia dla Prezesa Jarosława Kaczyńskiego, nazywanego przez niektórych 'Naczelnikiem'. PiS stara się więc umiejętnie grać z jednej strony na sympatii polskich wyborców do Orbana, jednocześnie starając się w jakimś stopniu sympatyzować z przywódcami naszej neosanacji, niechętnej Orbanowi.
Poparcie państw Grupy Wyszehradzkiej dla Tuska miało też swoje plusy. Jednym z nich była możliwość rozpętania spirali nienawiści względem premiera Węgier, co ułatwiło w przyszłości PiSowi przekonanie elektoratu do ochłodzenia swoich sympatii względem Orbana pod hasłem: „Węgry tak, Orban i Putin nie!”
Kolejną linią konfrontacji Polski w ramach grupy jest napięcie na linii Warszawa-Bratysława ze współpracą wojskową i Rosją w tle. Jednym z pierwszych posunięć Antoniego Macierewicza na stanowisku Ministra Wojny był nocny atak na Centrum Eksperckie Kontrwywiadu NATO w Warszawie z wykorzystaniem potencjału wtedy jeszcze mało znanego aptekarza z Łomianek, który dowodził grupą szturmową. Być może Minister Wojny zasugerował się nazwą miejscowości licząc na to, że mieszkaniec Łomianek wprawnie operuje łomem, co skróci czas samego szturmu i uniemożliwi zatajenie współpracy tej instytucji z rosyjskim wywiadem.
Sztum się powiódł i udało się nawet znaleźć rzekome dowody zdrady szefów instytucji w postaci ryngrafów na ścianie, wśród których były te podarowane przez rosyjskie służby. Nadmienię tylko, że takie ryngrafy wręczają sobie kurtuazyjnie szefowie służb mundurowych i jest to powszechna praktyka, przypominająca wymianę proporczyków klubowych, czy narodowych przed meczami piłkarzy.
Ten rzekomy sukces miał jednak drugie dno a był nim fakt, iż w ramach współpracy państw NATO Centrum tym zarządzała Polska wspólnie ze Słowacją. Słowacy byli zaskoczeni całym szturmem i wnioskami szturmanów z wizji lokalnej. Słowacka strona całe przedsięwzięcie odebrała jako afront, czego nie kryła na forum międzynarodowym. Z czasem sprawa przycichła, aż do marca tego roku kiedy to w słowackich mediach pojawiły się krytyczne informacje na temat sposobu w jaki Centrum zarządza strona Polska pod wodzą PiSowskiego protegowanego Mariusza Maraska.
Choć osobiście idee międzymorza uważam za utopijną, to myślę, że akurat w ramach Grupy Wyszehradzkiej, w zgranej drużynie można by wiele osiągnąć. V4 to około 63 miliony ludności a więc mniej więcej tyle ile mają Francja, czy Wielka Brytania i niemal połowa potencjału ludnościowego Rosji.
To idealne położenie w centrum Europy na styku najważniejszych szlaków komunikacyjnych. To grupa państw z dobrze rozwiniętym rolnictwem i przemysłem rolno-spożywczym, przemysłem motoryzacyjnym i znaczącym potencjałem przemysłu obronnego dzięki któremu Polska i Czechy mogłyby zaopatrywać w broń i amunicję wszystkie cztery państwa, co znacznie obniżyłoby koszty badań i cenę produkcji. To wspólna historia, bliska kultura i tradycja, o czym nie muszę chyba nawet wspominać. Niestety w polityce PiSu względem grupy określanej mianem V4, występuje duży rozdźwięk pomiędzy oficjalnym przekazem medialnym a rzeczywistymi działaniami.
Przy takiej skali zniechęcania wszystkich do siebie w Europie pozostanie nam tylko liczyć na naszego rzekomego sojusznika zza oceanu. Taki chyba jest rzeczywisty cel naszego Naczelnika i naszego Ministra Wojny, a przynajmniej takie można odnieść wrażenie na podstawie decyzji, które podejmują.
Arkadiusz Miksa
Czy PiS rzeczywiście jest zainteresowany współpracą w ramach Grupy Wyszehradzkiej? Moim zdaniem nie jest. Patrząc na tę grupę czterech państw w wymiarze geopolitycznym to najmocniej powinno w niej iskrzyć pomiędzy Słowacją a Węgrami na tle silnej i zorganizowanej na Słowacji mniejszości węgierskiej. W rzeczywistości jednak dużo bardziej iskrzy na linii PiSowska Polska kontra pozostała trójka.
Interes partii, czy paria interesu?
PiS oficjalnie mydli oczy wyborcom a zwłaszcza swojemu elektoratowi, który w dużej mierze oczekuje dobrej współpracy w ramach tej grupy, zwłaszcza z Węgrami. Z Węgrami jako takimi, bo to chyba najbardziej przyjaźnie nastawiony naród do Polaków ale również z Węgrami Orbana.Dla wielu Polaków, nie tylko tych sympatyzujących z PiSem, Orban jest wzorem konserwatywnego polityka, skutecznie realizującego korzystną politykę dla własnego narodu i państwa. Wszystko byłoby ładnie, a może nawet pięknie, gdyby nie to, że jednak PiSu nie stać na samodzielność suwerenność w działaniu. Reprezentuje on w Polsce interes państw trzecich.
W ramach tych interesów nie jest mu po drodze z żadnym państwem, które dąży do dobrych relacji z Rosją. Orban ze swoim podejściem do Rosji jest trudny do przełknięcia dla Prezesa Jarosława Kaczyńskiego, nazywanego przez niektórych 'Naczelnikiem'. PiS stara się więc umiejętnie grać z jednej strony na sympatii polskich wyborców do Orbana, jednocześnie starając się w jakimś stopniu sympatyzować z przywódcami naszej neosanacji, niechętnej Orbanowi.
Poparcie państw Grupy Wyszehradzkiej dla Tuska miało też swoje plusy. Jednym z nich była możliwość rozpętania spirali nienawiści względem premiera Węgier, co ułatwiło w przyszłości PiSowi przekonanie elektoratu do ochłodzenia swoich sympatii względem Orbana pod hasłem: „Węgry tak, Orban i Putin nie!”
Najlepsze łomy w Łomiankach?
Polska prowadzi zupełnie inną politykę od pozostałych państw Wyszehradu zarówno względem Rosji jak i Ukrainy. Pozostałe państwa grupy nie widzą potrzeby pójścia na totalną konfrontację z Rosją jak i też bezkrytycznego wspierania ukraińskiego gospodarczego i politycznego bankruta.Kolejną linią konfrontacji Polski w ramach grupy jest napięcie na linii Warszawa-Bratysława ze współpracą wojskową i Rosją w tle. Jednym z pierwszych posunięć Antoniego Macierewicza na stanowisku Ministra Wojny był nocny atak na Centrum Eksperckie Kontrwywiadu NATO w Warszawie z wykorzystaniem potencjału wtedy jeszcze mało znanego aptekarza z Łomianek, który dowodził grupą szturmową. Być może Minister Wojny zasugerował się nazwą miejscowości licząc na to, że mieszkaniec Łomianek wprawnie operuje łomem, co skróci czas samego szturmu i uniemożliwi zatajenie współpracy tej instytucji z rosyjskim wywiadem.
Sztum się powiódł i udało się nawet znaleźć rzekome dowody zdrady szefów instytucji w postaci ryngrafów na ścianie, wśród których były te podarowane przez rosyjskie służby. Nadmienię tylko, że takie ryngrafy wręczają sobie kurtuazyjnie szefowie służb mundurowych i jest to powszechna praktyka, przypominająca wymianę proporczyków klubowych, czy narodowych przed meczami piłkarzy.
Ten rzekomy sukces miał jednak drugie dno a był nim fakt, iż w ramach współpracy państw NATO Centrum tym zarządzała Polska wspólnie ze Słowacją. Słowacy byli zaskoczeni całym szturmem i wnioskami szturmanów z wizji lokalnej. Słowacka strona całe przedsięwzięcie odebrała jako afront, czego nie kryła na forum międzynarodowym. Z czasem sprawa przycichła, aż do marca tego roku kiedy to w słowackich mediach pojawiły się krytyczne informacje na temat sposobu w jaki Centrum zarządza strona Polska pod wodzą PiSowskiego protegowanego Mariusza Maraska.
Słowacki żal i wizja międzymorza
Jak się okazuje najprawdopodobniej Słowacja zawiesi współpracę z Polską w ramach działania tego Centrum i nawiąże współpracę z Finlandią. Słowacy stwierdzają, że Centrum owszem działa, ale NATO nie daje wiary, że z metodyką stylu działań strony polskiej uda się zachować najwyższe standardy szkolenia i zachowania tajemnicy. Słowacy z rozżaleniem stwierdzają, iż instytucja, które miało być wizytówką i chlubą polskiej i słowackiej armii, stała się symbolem dezinformacji i amatorszczyzny. W odniesieniu do Macierewicza Słowacy stwierdzili, że polski szef MON przejawia zachowania paranoiczne, a Słowacji nie traktuje jako partnera lecz jako konia trojańskiego Putina w Europie.Choć osobiście idee międzymorza uważam za utopijną, to myślę, że akurat w ramach Grupy Wyszehradzkiej, w zgranej drużynie można by wiele osiągnąć. V4 to około 63 miliony ludności a więc mniej więcej tyle ile mają Francja, czy Wielka Brytania i niemal połowa potencjału ludnościowego Rosji.
To idealne położenie w centrum Europy na styku najważniejszych szlaków komunikacyjnych. To grupa państw z dobrze rozwiniętym rolnictwem i przemysłem rolno-spożywczym, przemysłem motoryzacyjnym i znaczącym potencjałem przemysłu obronnego dzięki któremu Polska i Czechy mogłyby zaopatrywać w broń i amunicję wszystkie cztery państwa, co znacznie obniżyłoby koszty badań i cenę produkcji. To wspólna historia, bliska kultura i tradycja, o czym nie muszę chyba nawet wspominać. Niestety w polityce PiSu względem grupy określanej mianem V4, występuje duży rozdźwięk pomiędzy oficjalnym przekazem medialnym a rzeczywistymi działaniami.
Dlaczego Polska dryfuje sama
To nie Węgry, Czechy czy Słowacja prowadzą politykę niezgodną z interesem państw tego regionu, ale to Polska prowadzi taką właśnie politykę. Dlatego PiSowska Polska nie będzie nigdy liderem tego środowiska a wręcz odwrotnie, stanie się i już się staje samotnie dryfującym statkiem na geopolitycznym morzu Europy.Przy takiej skali zniechęcania wszystkich do siebie w Europie pozostanie nam tylko liczyć na naszego rzekomego sojusznika zza oceanu. Taki chyba jest rzeczywisty cel naszego Naczelnika i naszego Ministra Wojny, a przynajmniej takie można odnieść wrażenie na podstawie decyzji, które podejmują.
Arkadiusz Miksa
Komentarze
Prześlij komentarz