Turecki gambit

Głównym tematem komentarzy do aktualnej (rok 2016) sytuacji w Turcji stała się kwestia tego, czy pucz był rzeczywistą formą wewnętrznego sprzeciwu wobec rządów nowego sułtana, czy może sam sułtan Erdogan I go wykreował.  I choć najprawdopodobniej prawda leży gdzieś po środku, czyli pucz był dziełem  niezadowolonych, a Erdogan znał przynajmniej część jego założeń, tak naprawdę jest to w tej chwili kwestia drugorzędna. Dużo istotniejsze jest bowiem to, iż na geopolityczną mapę wkroczył właśnie nowy szachista - sułtan Erdogan I.

Barany na rzeź

Erdoganowi znudziła się rola podnóżka przy tronie  USA, jaką to jeszcze do niedawna sprawowała Turcja.  Niczym wilk poczuł krew wykrwawiającej się Europy, składającej się ze stada okaleczonych baranów, idących na multikulturową rzeź. Europa dziś to dla kogoś takiego jak Erdogan, to żaden partner w jego drodze do budowy imperialnej Turcji. Myliłby się jednak też ten, kto uważałby, że takim długofalowym partnerem będzie dla niego teraz Rosja po tym, jak niedawno miała miejsce odwilż w relacjach turecko-rosyjskich.  Myślę, że zarówno dla Erdogana jak i Putina, to zgrabne posunięcie medialne miało właśnie wymiar głównie propagandowy.

Obu stronom jest chwilowo potrzebne, podkreślam chwilowo, bo nie wierzę w żaden trwalszy układ czy sojusz Turcji z Rosją. Potencjału obu państw, zakres regionalnego oddziaływania, historia  oraz plany na przyszłość wskazują zdecydowanie na to, że są one na kursie kolizyjnym.
Słychać również głosy, iż za zamachem stoją Stany Zjednoczone, a głównym powodem wywołania przewrotu w Turcji miałyby być właśnie rzekome zacieśnianie relacji Turcji z Rosją. Teza absurdalna, bo USA doskonale zdaje sobie sprawę z rzeczywistego aktualnego potencjału tego rzekomego sojuszu.  Ponadto dla USA, destabilizowanie sytuacji w tej części świata jeszcze bardziej mogłoby się wymknąć spod kontroli i zakończyć katastrofą.

Turcja w dotychczasowym kształcie była partnerem zwłaszcza ostatnio trudnym, ale stabilnym i wątpię żeby Stany czuły potrzebę zmiany władz Turcji w obecnej sytuacji w regionie. W wymiarze strategicznym, Turcja jest  obok Japonii czy Korei najistotniejszym elementem światowej układanki sojuszy gwarantujących USA przewagę w świecie. Natomiast nie dziwi mnie atak Erdogana wymierzony w USA. Po prostu po mistrzowsku korzysta on z okazji i uderza pierwszy, bo  i tak wkrótce dostałby  reprymendę ze strony  USA. A w ten sposób on pierwszy atakuje i przejmuje inicjatywę, dzięki czemu za jakiś czas, atakowany przez USA, będzie mówił, że to zemsta USA za jego politykę ochłodzenia relacji ze Stanami. Zresztą z pewnością nie jest też tak, że Stany kompletnie nic na temat planowanego przewrotu nie wiedziały.

Straszno aż śmiesznie

Śmieszy mnie straszenie Turcji  przez Francję czy Niemcy konsekwencjami wprowadzenia kary śmierci w Turcji. Kara w postaci uniemożliwienie przystąpienia Turcji do UE to dobry żart,  bo Erdogan doskonale widzi słabość Unii i jej nieuchronny koniec, dlatego swoimi ostatnimi poczynaniami daje ewidentnie do zrozumienia, że w jego Turcji, nie ma już miejsca na mariaż z Unią. Turcja wg Erdogana nie będzie już przedmiotem polityki międzynarodowej, a stanie się niezależnym, znaczącym graczem na światowej szachownicy. Aktualne posunięcia nowego tureckiego sułtana można porównać do szachowego gambitu . Chwilowo Turcja na skutek posunięć Erdogana nieco straci zarówno wewnętrznie i jak i na arenie międzynarodowej, ale w dłuższej perspektywie zdecydowanie zyska.

W regionie już przychylnie na posunięcia Erdogana patrzy Arabia Saudyjska, a i skonfliktowany z Turcją Iran, choć w dłuższej perspektywie silne i imperialne rządy Erdogana będą nie na rękę temu państwu, to jednak rozbrat z USA jest korzystny dla Iranu. Teraz nie tylko Iran i Syria będą brały cięgi od USA i UE za sposób sprawowania władzy w swoich krajach, ale dołączy do nich zapewne Turcja. W grupie zawsze raźniej i łatwiej sprowadzić na "złą drogę" kolejne państwa.

Szczyt samobójczy naszych

W kontekście wydarzeń w Turcji nie sposób też obojętnie przejść obok sposobu sprawowania polskiej polityki zagranicznej względem Turcji, ponieważ Erdogan, obok społeczeństwa brytyjskiego, kompletnie psuje plany Kaczyńskiego. Motywem przewodnim polskiej polityki zagranicznej  jest przecież zacieśnianie współpracy z państwami, które delikatnie mówiąc nie pałają sympatią do Rosji. Najpierw PiS postawił na Wielką Brytanię, a ta postanowiła wyjść z UE, teraz Turcja ochłodzi swoje stosunki z USA i poprawia z Rosją. Taki rozwój sytuacji  jest wg mnie kolejnym dowodem na totalną nieudolność tego rządu w zakresie dalekowzrocznej polityki zagranicznej.

Turcy to nacja, której nie można  ufać, ukształtowana na zupełnie innym systemie wartości, ale mająca prawo do wyboru własnej drogi rozwoju. Niezależna Turcja to państwo słabsze i mniej skore do wszczynania kolejnych awantur w regionie USA i Izrael. Niezależna Turcja to koniec marzeń o bezwizowym  wjeździe  Turków do  UE, co poprawi i nasze bezpieczeństwo. Dzięki takiemu obrotowi sprawy osłabiona zostanie  i tak już beznadziejna pozycja Ukrainy, dla której Turcja miała być partnerem strategicznym.  Spadnie zaangażowanie Turcji w ramach NATO, a tym samym wydatkowane 47 milionów przez Polskę na organizację szczytu NATO okażą się  być pieniędzmi wyrzuconymi w błoto, bo rzekomo wzmocniony warszawskim szczytem sojusz przetrwał w swojej potędze raptem tydzień, by po tygodniu strzelić sobie przysłowiowego samobója.


Wśród geopolitycznych minusów rządów sułtana Erdogana należy wymienić pogorszenie się geopolitycznej sytuacji Grecji, Cypru czy Armenii oraz losu Kurdów. Niemniej myślę, że najbliższe 2-3 lata  Erdogan skupi się raczej na dalszym procesie wzmacniania swojej pozycji w państwie. Ucierpią  w najbliższym czasie jedynie Kurdowie, reszta sąsiadów Turcji  ma jeszcze kilka lat spokoju. Najtrudniej chyba przewidzieć kierunek postępowania Turcji względem Syrii, bo z jednej strony Erdogan będzie teraz uchodził za takiego samego dyktatora jak Asad, a więc atakowanie go z tej pozycji byłoby głupotą, z drugiej zaś strony utrzymanie się Asada w Syrii oznacza wzrost wpływów Rosji w regionie, a tego Turcja z pewnością sobie nie życzy.

Plastyczność amerykańskiej agentury

Tak na marginesie, ciekawie zachowuje się  w Polsce amerykańska agentura wpływu, która po zestrzeleniu rosyjskiego bombowca, gotowa była nosić Erdogana na rękach, a teraz nagle dostrzegła w nim zadatki  dyktatorskie, które podobno widać w jego postawie już od kilku lat. Dziwne. Jeszcze kilka tygodni temu jakoś tak skrzętnie zapominano o tym wątku rządów Erdogana, a teraz wylewa mu się na głowę kubły pomyj.

I czekam oczywiście na komentarze Frondy, Republiki, Gazety Polskiej i całej tej reszty wesołej propisowskiej gromadki, wskazujące, że za puczem stoi Putin, a pomagał mu w jego organizacji Mateusz  Piskorski i tzw. „Rosyjska piąta kolumna w Polsce”.

Komentarze